Jak na razie zawieszam bloga. Nie wiem czy szybko tutaj wrócę. Mam bardzo dużo nauki, sami rozumiecie, i nie mam czasu na pisanie nowych postów.
A więc jak na razie pa, możliwie że do zobaczenia ;]
piątek, 28 lutego 2014
piątek, 7 lutego 2014
Rozdział 8.
Wypad do Hogsmead i co się z tym wiąże
Do wyjścia do Hogsmead zostało tylko 2 dni. Dziewczyny oszalały i to dosłownie. Niby nic wielkiego, ale dziewczyny oczekiwały zmian. Ann od dawna wiedziała, że Remus ma jakiś problem, o którym nie chce jej powiedzieć. Widziała to w jego oczach. Miała nadzieję, że uda jej się wyciągnąć od ukochanego co się dzieje. Tak bardzo go kochała. Ona nie miała przed nim żadnych tajemnic i oczekiwała od niego tego samego. Dorcas w głębi duszy czekała, aż Black zaprosi ją na randkę. Wiedziała, że to raczej nie możliwe, ale czekała na cud.
-Cześć Meadowes.
-No hej Black.-przywitali się. Siedzieli w biblotece, profesorka od Zielarstwa zadała wypracowanie o jakimś norweskim badylu. Syriusz nie zapamiętał nazwy.
-Jutro wypad do Hogsmead. Fajnie. W końcu dokupię kosmetyków.-powiedziała w końcu Dor
Jednak Syriusz jej nie słuchał. W jego głowie trwała zacięta walka.
Zaproś ją na randkę.
Nie.
Zaproś!
Mówię, że nie.
Masz ją zaprosić!
Ośmieszę się.
A skąd wiesz?
A skąd wiesz, że nie?
No chyba widzisz, że często ci się przygląda.
To była prawda. Zauważył, że Czarna coraz częściej mu się przygląda. Z resztą on też się przyłapywał na tym, że na nią patrzy. I to nie tyle patrzy. On wręcz pożerał ją wzrokiem. Od dawna podobała mu się ona, ale nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Tak, on Syriusz Black nie wiedział jak powiedzieć dziewczynie, że mu się podoba. Była to dla niego nowość. Chodził i przespał się chyba ze wszystkimi dziewczynami w zamku. No może oprócz Lilki, Dor, Ann i Alicji. Ale on przecież nie mógł się w niej zakochać. Nie on, nie Syriusz Black. Już dawno postanowił sobie, że się nie ustatkuje. Ale wyglądało na to, że plany szlak trafił. Długo zbierał się w sobie żeby zaprosić ją, aż w końcu z zamyślenia wyrwał go głos Dorcas...
-Syriusz!
-Eee, tak? Mówiłaś coś?
-Od 5 minut do ciebie krzyczę.-zaśmiała się
"A raz się żyje"-pomyślał
-Eee, Dorcas?
-Mhm?
-Dałabyś się zaprosić na randkę?-powiedział szybko
-Na randkę?-zdziwiła się
-No...tak.
-Jasne!
-Serio?-spytał zaskoczony-No to jutro.-dodał i uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech i zajęła się męczeniem podręcznika do Zielarstwa. Syriusz chcąc nie chcąc zrobił to samo. "W końcu wypracowanie samo się nie napisze" westchnął po cichu.
_______________________________________________________
Nareszcie nadeszła sobota, upragniony przez wszystkich wypad do Hogsmead. W dormitorium dziewcząt panował istny chaos. Za godzinę wychodzili, a one nie były jeszcze wyszykowane. Oczywiście każda z nich szła na randkę, więc musiały wyglądać zjawiskowo. Dorcas ubrała się w czarną, zwiewną sukienkę i czarne buty na koturnie. Do tego nałożyła lekki makijaż. Ruda postawiła zaś na zieleń, która doskonale komponowała się z jej włosami i oczami. Założyła zieloną spódniczkę i biały top, na który narzuciła, także zielony, sweterek. Nie lubiła się malować, ale pociągnęła rzęsy tuszem, dla lepszego efektu. Ann postanowiła nie stroić się za bardzo, ale to nie znaczy, że wcale. Założyła kremową sukienkę i czarne baletki. Tak ubrane, po 30 minutach, zeszły do Pokoju Wspólnego. Po drodze zgarnęły ze swoich łóżek kurtki i szaliki. Tam czekali na nie chłopcy. Dziewczyny podeszły do swoich partnerów.
-Łapa! Nie mówiłeś, że zabierasz na randkę Dorcas!-zaskrzeczał Potter
-Czy ja muszę ci się ze wszystkiego spowiadać?-zapytał Black i podał dziewczynie rękę. Remus i Ann już uciekli. Widocznie chcieli pobyć sami.
-No wiesz, nie obraziłbym się gdybyś mi powiedział.
-Ty to się nigdy nie zmienisz.
-Ale to dlatego, że tak bardzo cię kocham, Łapciu.-powiedział i przytulił do siebie zażenowanego Syriusza.
-Odwal się.-odepchnął go
-Czemu mnie nie kochasz?-zawył Potter, a dziewczyny parsknęły śmiechem. Łapa przejechał zrezygnowany ręką po twarzy i pociągnął Meadowes do wyjścia.
-No to co, idziemy?-zapytał w końcu swoją dziewczynę
-A mam jakiś inny wybór, podstępny manipulancie?
-Czyżbyś była z tego faktu niezadowolona?-James wyszczerzył zęby
-Oczywiście, że tak.-powiedziała sarkastycznie-A teraz chodźmy już.-zakomenderowała i pociągnęła swojego chłopaka w kierunku portretu Grubej Damy.
_____________________________________________________________________________
W gospodzie Pod Świńskim Łbem aż roiło się od zakochanych par z Hogwaru. Dorcas i Syriusz znaleźli sobie wolny stolik. Syriusz czuł się trochę niezręcznie. "Co się na brodę Merlina ze mną dzieje?"-powiedział w duchu.
-Co podać?-podeszła do nich kelnerka
-Ja poproszę Piwo Kremowe.-powiedziała Dor
-A ja się skuszę na coś mocniejszego. Poproszę Ognistą Whisky.
Kelnerka odeszła.
-Wiesz co, Black? Nie spodziewałam się, że mnie zaprosisz na randkę.
-No to niespodzianka!-zaśmiał się Black
-Oto wasze zamówienia.-znowu podeszła do nich kelnerka
Black wyciągnął portfel równo z Meadowes.
-No nie żartuj. Ja płacę.-oburzył się Syriusz
-Ty płacisz za siebie, ja za siebie.
-Ja cię zaprosiłem, ja płace.
-Jesteś uparty jak osioł.-udała, że nie usłyszała jak Syriusz mówi "Ty jesteś osioł" i kontynuowała- No ale niech ci będzie. Z tobą i tak nie wygram.
-W tym zgadzam się z tobą w 100%-zaśmiał się i zapłacił za napoje.
-Dorcas?-zaczął rozmowę po kilku chwilach milczenia
-Tak?
-Jesteś brudna-zaśmiał się-O, tutaj.-powiedział i wytarł kicukiem pianę z jej policzka. Zapatrzyli się w swoje oczy.
-Chodźmy na spacer. Duszno tutaj.-zaproponowała Dor i wyszli.
Kiedy byli już na zewnątrz, Dorcas udawała, że przygląda się Hogwartowi. Kiedy Syriusz spojrzał w tą samą stronę co ona rzuciła go śnieżką i trafiła prosto w twarz.
-Tak się bawimy?-zaśmiał się i po chwili oboje byli cali w śniegu. Black nie poprzestał jednak na śnieżkach i zaczął nacierać Czarną śniegiem, aż oboje wylądowali w wielkiej zaspie śnieżnej tak, że on leżał na niej. Popatrzył jej w oczy i zaczął zbliżać swoją twarz do jej, ale ona próbowała się odsunąć, co było trudne, bo leżała na śniegu przygnieciona przez Blacka.
-Boisz się mnie?-zapytał zadziornie
-N-nie.-wyjąkała, bo do nosa uderzył jej już jego zapach
-Nawet teraz?-powiedział i pocałował ją w szyje
-Nie.-odpowiedziała twardo, ale poczuła się trochę niepewnie.
-Nadal się mnie boisz. Że cię pocałuję?
-Nie pocałujesz mnie.
-Twierdzisz, że nie umiem całować?
-A skąd mam to niby wiedzieć?-spytała. Ona nie da się tak łatwo zmanipulować. Co to, to nie!
-No to się przekonajmy.-powiedział i zaczął ją całować. Dziewczyna, tak jak Black się spodziewał, zaczęła oddawać pocałunek. Już od tak dawna na to czekali. Oboje.
-I co? Dalej się mnie boisz?
-Ja się ciebie nie bałam. A tak swoją drogą, to całkiem nieźle całujesz.
-No to teraz mam pytanie.
Zdziwiła się. Pomógł jej wstać ze śniegu i spojrzał na jej śliczną twarz. Był zestresowany i to cholernie. Z żadną dziewczyną nie miał takich kłopotów jak z Dorcas. "Czyli jednak moje plany szlak trafił..."-pomyślał i zapytał o to, o co już dawno chciał zapytać...
-Zostaniesz moją dziewczyną?
Dorcas zachłysnęła się powietrzem i nie była w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Ten oto facet spytał o to, na co czekała. A jednak się wahała. Dobrze znała metodę Syriusza- zdobyć, zaliczyć, zostawić. Ona tego nie chciała. Nie chciała być kolejną tylko dziewczyną "do zaliczenia". Jednak w głębi duszy bardzo tego chciała. "Ja się tak łatwo nie dam!" pomyślała.
-Za dużo wypiłeś Ognistej?-spytała po kilkunastu sekundach, kiedy już odzyskała oddech
-Ja mówię poważnie. Kiedyś nie wierzyłem w miłość. Jednak poznałem jeden powód, dla którego warto to zmienić.
-Jaki?
-Ty.-powiedział krótko i spojrzał w jej oczy-więc jak?-wyszczerzył rząd swoich białych zębów.
-Więc... Tak. Zostanę twoją dziewczyną.-odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie do Łapy. Nie odpowiedział nic, tylko z uśmiechem na ustach przytulił mocno swoją nową dziewczynę.
_____________________________________________________________________________
Remus był romantykiem. Nie chciał zabierać Ann do gospody Pod Świńskim Łbem. Twierdził, że to nie jest zbyt przyjemne miejsce. No i miał całkowitą rację. Zabrał ją więc w miejsce, które znał tylko on. Zawędrował tam podczas którejś pełni, nawet reszta Huncwotów nie wiedziała o istnieniu tego miejsca. Co było dość zaskakujące, ponieważ prawie zawsze wszędzie chodzili razem. Remus przychodził tutaj, kiedy chciał pobyć sam. Z dala od innych. Była to polanka nad rzeką. Teraz, obsypana śniegiem, wyglądała jeszcze ładniej niż latem. Rzeka, po której latem pływały kaczki, stała zamarznięta i gdzie nie gdzie wystawały pokryte szadzią gałązki trzciny. Dookoła był las, przez co nikt nie mógł ich podglądać. "Dobrze, że jesteśmy sami." pomyśleli oboje. Raz po raz zza chmur wyglądało słońce. Wyglądało jakby się uśmiechało. Wszystko było idealne. Tak przynajmniej sądzili. Lupin wyczarował koc i postawił na nim kosz. Na miejsce, w którym leżał koc, rzucił uprzednio zaklęcie ocieplające. Usiedli razem na kocu.
-Jak tu pięknie.-westchnęła Ann
-Ty jesteś piękniejsza.
Po tych słowach blondynka zarumieniła się lekko i przyjrzała się uważnie Remusowi. Był blady i jakiś smutniejszy niż zwykle.
-Remusie, czy coś się stało? Niewyraźnie wyglądasz.
-Nie, nic.
-Przecież wiedzę, że coś cię trapi.-nie mogła już dłużej udawać, że nic się nie dzieje
-Ann, ja nie mogę ci powiedzieć. Nie mogę cię stracić.-Lunatyk był wyraźnie zmieszany. Przecież nie mógł jej stracić przez swój "mały futerkowy problem"
-Remusie, powiedz mi co się dzieje. Dlaczego miałbyś mnie stracić?-nalegała dziewczyna
-No, więc... za trzy dni pełnia.
-A co to ma z tobą wspólnego?-zdziwiła się
-No bo ja jestem... wilkołakiem.-powiedział i opuścił głowę, bojąc się, że dziewczyna po prostu od niego ucieknie. U nikogo nie znajdował akceptacji. Jedynie Huncwoci jako jedyni wiedzieli o jego problemie. No i sam Dumbledore, który zgodził się go przyjąć do szkoły. Jednak ona tylko go do siebie przytuliła. Zdziwiony podniósł głowę i spojrzał Smitch w oczy.
-Nie boisz się mnie?-spytał zanim zdołał ugryźć się w język
-A niby czemu mam się ciebie bać?-spytała łagodnie. Wiedziała, że to może być dla niego trudne.
-No.. przecież jestem tym.. no wiesz.-wypowiedział to zdanie jak najgorsze przekleństwo
-To nic nie zmienia. Przecież wiesz, że cię kocham. Znam cię od lat i wiem, że nie skrzywdził byś nawet muchy. A to, że jesteś wilkołakiem nie jest twoją winą.
-I jesteś pewna, że bez względu na to, nadal chcesz ze mną być?-chciał się upewnić
-Już ci powiedziałam, że to niczego nie zmienia. Kocham cię.
-Ja też cię kocham, Ann.-powiedział i pocałował ją w lekko zaróżowione od zimna usta.
Szczęśliwi, po wyjaśnieniu sobie wszystkiego, zaczęli jeść przyniesione przez Remusa kanapki i popijali gorącą herbatą na rozgrzanie.
_________________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór. Lily i James cały dzień przesiedzieli w maleńkiej kawiarence. Lilka była zachwycona. Nie wiedziała, że James jest takim romantykiem! Zaskoczył ją, i to bardzo. Zjedli pyszny obiad i rozmawiali, bardzo długo rozmawiali. O wszystkim. O swoich domach, o rodzinie, o dzieciństwie i wspominali swoje dawne kłótnie. Ich codzienne dialogi znane były na całą szkołę:
-Hej Evans, umówisz się ze mną?
-Prędzej piekło zamarznie, Potter.
I tak ciągle. Oczywiście nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu Jamesa.
-Kochanie, robi się późno. Chyba trzeba wracać.-przerwał zamyślenie Lil James
-Masz rację, zbierajmy się.
Po drodze zaczepili o Remusa i Ann, a potem o całujących się Blacka i Dor.
-Fiu fiu, Łapa. A jednak udało ci się poderwać Meadowes. I to widocznie całkiem nieźle ci to wyszło.-zaśmiał się Potter
-Zamknij jadaczkę.
-Uuu, Łapciu, a co ty taki niegrzeczny?-spytał Luniek
-Wcale nie. Po protu do idioty tak trzeba.-zaśmiał się
-Z tym się zgadzam!-krzyknęła Lil, a James posłał jej obrażone spojrzenie
-Może już chodźmy do zamku, zimno mi.-poskarżyła się Ann
Remu objął ją ramieniem i ruszyli całą paczką (oprócz Petera, który zjadł za dużo słodyczy i leżał w Skrzydle Szpitalnym) do zamku.
To był udany dzień. Wszyscy tak uważali. Byli szczęśliwi i wydawało się, że nic nie może zaburzyć ich szczęścia.
___________________________________________________________________________
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Jak dla Lilki trochę za wielkimi. Zostało tylko 5 dni. 5 dni nauki, a potem.. wymarzony spokój. Święta spędzali w Hogwarcie, tak jak ustalili. Nic nie wskazywało na to, że ktoś zmieni plany.
Było późne popołudnie. Jak to zwykle bywa uczniowie siedzieli w dormitoriach i pokojach wspólnych, ponieważ pogoda nie sprzyjała na spacer po błoniach. Był okropny wiatr, a do tego padał śnieg. Nieliczni uczniowie, którzy wzięli już na poważnie ostrzeżenia nauczycieli o egzaminach końcowych, popołudnie spędzali w bibliotece. Do tych nielicznych osób zaliczała się właśnie Lilka. Nie o to chodzi, że ona czegoś nie umiała. O nie! Ona po prostu bała się, że czegoś zapomni, a co za tym idzie, że obleje egzaminy, pokarze, że szlamy jednak są gorsze od czarodziejów czystej krwi i takie inne wymysły Lilki. Oczywiście każdy jej to wybijał z głowy, ale ona nie chciała tego słuchać. A szczególnie to nie chciała słuchać Jamesa.
Retrospekcja
Siedzieli razem w pokoju wspólnym. Całą paczką. Każdy robił coś innego. Ann z Remusem rozmawiali przyciszonymi głosami i co chwilę chichotali. Dorcas patrzyła zamyślona w ogień. James z Blackiem omawiali nowe taktyki Quidditcha. A Lilka, jak każdy może przewidzieć, siedziała z nosem w książce. A konkretnie uczyła się Starożytnych Runów. Potter z przyjacielem właśnie skończyli omawiać te taktyki i James zaczął z nim ożywioną rozmowę. Ożywioną, w pojęciu Pottera, oznaczało wymachiwanie rękami i darcie się na cały regulator. Po kilku chwilach już wszyscy przyłączyli się do rozmowy. Nawet Peter, który wrócił właśnie z kuchni z nowym zapasem ciastek. Tylko jedna osoba w całym pokoju wspólnym ich nie słuchała. Właśnie Lilka. Co chwilę spoglądała tylko na swojego chłopaka z rządzą mordu w oczach. W końcu nie wytrzymała..
-Potter! Zamknij łaskawie jadaczkę i przestań się tak drzeć! Niektórzy próbują się uczyć!
-Tak? A kto na przykład?
-Nie wiem czy zauważyłeś, nieogarnięty oszołomie, ale właśnie ja.-fuknęła. Większość mieszkańców Domu Lwa zwróciło głowy w ich stronę. No tak. Kłótnia Evans i Pottera. Jak można taką okazję przepuścić.
-Przecież ty nie musisz się tyle uczyć, Evans. Jesteś piekielnie mądra, mądrzejsza nawet ode mnie. Dam sobie rękę uciąć, że zdasz najlepiej z roku.
-Słyszałem i zapamiętam.-wtrącił Black,a Dor szturchnęła go w żebra.
-Mówisz tak tylko dlatego, bo wiesz, że zdasz lepiej.- powiedziała ignorując uwagę Blacka, a przyjaciele i inni zgromadzeni wybałuszyli oczy. Już wiedzieli, że będzie kłótnia.
-Wcale nie! To, że się nie uczę ciągle nie znaczy, że wcale.
-No świetnie. A teraz uważasz, że jestem kujonem.
-Ja tak nie powiedziałem..
-ale pomyślałeś.-skończyła za niego Evans
-Wcale nie. Lily, błagam, ty wcale nie musisz się tyle uczyć.
-Muszę. Jak się nie nauczę to zapomnę i nie zdam. Może tobie to nie robi wielkiej różnicy, bo drużyny z całego świata będą się o ciebie bić, ale ja się przejmuję ocenami.-fuknęła znowu
-Ej, mi też zależy!-oburzył się James-Po prostu uważam, że ty tego nie potrzebujesz.
-Ale to nie ty jesteś głupią szlamą! Od pokoleń twoja rodzina jest czystej krwi. I dlatego wiesz, że zdasz!-krzyknęła w końcu oburzona
-Lily..
-Wiesz co, Potter? Wypchaj się.-powiedziała i tą także wybitną wypowiedzią zakończyła dyskusję z Jamesem i udała się do dormitorium mrucząc pod nosem coś co brzmiało mniej więcej jak "Potter", "Głupi wypłosz". James pokręcił tylko głową nad głupotą swojej dziewczyny.
Koniec retrospekcji
Od tamtego wieczoru Lily nie odezwała się do Jamesa ani razu. A minęły już 2 dni. Najgorsze było to, że on znowu, jakby nigdy nic, zaczął podrywać każdą dziewczynę jaką napotkał. Lilka aż gotowała się ze złości, ale nie zamierzała pierwsza się odezwać.
__________________________________________________________________________
-Trzeba coś zrobić, żeby ta szlama nie trzymała się tak blisko Pottera. On może nam się przydać.-słyszeli syczący głos swojego pana
-Czy ma ktoś z was jakiś pomysł?-zwrócił się do śmierciożerców
-Panie.. Można rzucić Imperiusa na jakąś dziewczynę, żeby go pocałowała. Ta ruda mu tego nie przepuści.-zaśmiała się złowieszczo Bellatrix
-To doskonały plan... doskonały.. A więc ty rzucisz urok. Najlepiej na kogoś z Ravenclawu.
-Oczywiście panie.-ukłoniła się nisko Black i poszła wykonać polecenie.
________________________________________________________________________
Właśnie wracała z biblioteki i zobaczyła Pottera flirtującego z jakąś Krukonką. "Niech robi co chce" pomyślała Lily, chociaż była o niego cholernie zazdrosna. W jednym momencie, kiedy Lily rozmyślała jaki to Potter jest głupi, zobaczyła jak owa Krukonka zarzuca mu ręce na szyje i zaczyna go całować. "No nie! Tego to już zawiele" pomyślała zła. Wiele mogła znieść, ale nie to, że ktoś obściskuje jej Jamesa. W końcu ona nadal była jego dziewczyną! W jednej chwili złość, a nawet wściekłość, zamieniła się w smutek. James ogłupiały odsunął od siebie dziewczynę i zobaczył Lilkę. Płakała. I to przez niego. Bo był taki głupi i nie podszedł do niej i nie przeprosił. Lily napotakała jego spojrzenie, odwróciła głowę i uciekła do wieży Gryffindoru.
-Lily! Lily, zaczekaj!-krzyczał za nią Rogacz i ruszył za nią. Dobiegł do portretu Grubej Damy i wszedł do środka. Stała tam Lil, cała zapłakana.
-Lily...
-Nie odzywaj się do mnie!
-Lily, proszę wysłuchaj...
-Nie mam zamiaru cię słuchać! Odwal się!
Już miała zamiar iść do dormitorium, ale James nie miał zamiaru jej puścić. Złapał ją za rękę i jednym ruchem obrócił ją tak, że patrzyła mu w oczy. Już nie płakała, ale widać było, że jest zła. Cholernie zła. Nie chciała patrzeć w jego oczy. Spuściła głowę, ale i tym razem Potter nie dał za wygraną i podniósł jej podbródek, żeby na niego spojrzała.
-Lily, to nie ja ją pocałowałem. To jakaś wariatka.-zaczął się tłumaczyć chłopak
-I jeszcze mi może powiesz, że z nią nie flirtowałeś?-spytała wkurzona.
-Nie flirtowałem z nią!
-Nie jestem głupia.
-Słuchaj.. ona wyglądała jakoś dziwnie.. jakby pod działaniem Imperiusa..
-Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz?! Po co niby ktoś chciałby nas skłócić?
-Nie wiem.. Ale jeszcze się dowiem!
-Słuchaj, nie usprawiedliwiaj się głupio.
-Ale to nie jest żadne usprawiedliwienie, ja tylko mówię, że ona..
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?!-przerwała mu i pobiegła ze łzami w oczach do swojego dormitorium.
------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze. :) Postarałam się, żeby było trochę więcej opisów. Zapraszam do komentowania. :)
Do wyjścia do Hogsmead zostało tylko 2 dni. Dziewczyny oszalały i to dosłownie. Niby nic wielkiego, ale dziewczyny oczekiwały zmian. Ann od dawna wiedziała, że Remus ma jakiś problem, o którym nie chce jej powiedzieć. Widziała to w jego oczach. Miała nadzieję, że uda jej się wyciągnąć od ukochanego co się dzieje. Tak bardzo go kochała. Ona nie miała przed nim żadnych tajemnic i oczekiwała od niego tego samego. Dorcas w głębi duszy czekała, aż Black zaprosi ją na randkę. Wiedziała, że to raczej nie możliwe, ale czekała na cud.
-Cześć Meadowes.
-No hej Black.-przywitali się. Siedzieli w biblotece, profesorka od Zielarstwa zadała wypracowanie o jakimś norweskim badylu. Syriusz nie zapamiętał nazwy.
-Jutro wypad do Hogsmead. Fajnie. W końcu dokupię kosmetyków.-powiedziała w końcu Dor
Jednak Syriusz jej nie słuchał. W jego głowie trwała zacięta walka.
Zaproś ją na randkę.
Nie.
Zaproś!
Mówię, że nie.
Masz ją zaprosić!
Ośmieszę się.
A skąd wiesz?
A skąd wiesz, że nie?
No chyba widzisz, że często ci się przygląda.
To była prawda. Zauważył, że Czarna coraz częściej mu się przygląda. Z resztą on też się przyłapywał na tym, że na nią patrzy. I to nie tyle patrzy. On wręcz pożerał ją wzrokiem. Od dawna podobała mu się ona, ale nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Tak, on Syriusz Black nie wiedział jak powiedzieć dziewczynie, że mu się podoba. Była to dla niego nowość. Chodził i przespał się chyba ze wszystkimi dziewczynami w zamku. No może oprócz Lilki, Dor, Ann i Alicji. Ale on przecież nie mógł się w niej zakochać. Nie on, nie Syriusz Black. Już dawno postanowił sobie, że się nie ustatkuje. Ale wyglądało na to, że plany szlak trafił. Długo zbierał się w sobie żeby zaprosić ją, aż w końcu z zamyślenia wyrwał go głos Dorcas...
-Syriusz!
-Eee, tak? Mówiłaś coś?
-Od 5 minut do ciebie krzyczę.-zaśmiała się
"A raz się żyje"-pomyślał
-Eee, Dorcas?
-Mhm?
-Dałabyś się zaprosić na randkę?-powiedział szybko
-Na randkę?-zdziwiła się
-No...tak.
-Jasne!
-Serio?-spytał zaskoczony-No to jutro.-dodał i uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech i zajęła się męczeniem podręcznika do Zielarstwa. Syriusz chcąc nie chcąc zrobił to samo. "W końcu wypracowanie samo się nie napisze" westchnął po cichu.
_______________________________________________________
Nareszcie nadeszła sobota, upragniony przez wszystkich wypad do Hogsmead. W dormitorium dziewcząt panował istny chaos. Za godzinę wychodzili, a one nie były jeszcze wyszykowane. Oczywiście każda z nich szła na randkę, więc musiały wyglądać zjawiskowo. Dorcas ubrała się w czarną, zwiewną sukienkę i czarne buty na koturnie. Do tego nałożyła lekki makijaż. Ruda postawiła zaś na zieleń, która doskonale komponowała się z jej włosami i oczami. Założyła zieloną spódniczkę i biały top, na który narzuciła, także zielony, sweterek. Nie lubiła się malować, ale pociągnęła rzęsy tuszem, dla lepszego efektu. Ann postanowiła nie stroić się za bardzo, ale to nie znaczy, że wcale. Założyła kremową sukienkę i czarne baletki. Tak ubrane, po 30 minutach, zeszły do Pokoju Wspólnego. Po drodze zgarnęły ze swoich łóżek kurtki i szaliki. Tam czekali na nie chłopcy. Dziewczyny podeszły do swoich partnerów.
-Łapa! Nie mówiłeś, że zabierasz na randkę Dorcas!-zaskrzeczał Potter
-Czy ja muszę ci się ze wszystkiego spowiadać?-zapytał Black i podał dziewczynie rękę. Remus i Ann już uciekli. Widocznie chcieli pobyć sami.
-No wiesz, nie obraziłbym się gdybyś mi powiedział.
-Ty to się nigdy nie zmienisz.
-Ale to dlatego, że tak bardzo cię kocham, Łapciu.-powiedział i przytulił do siebie zażenowanego Syriusza.
-Odwal się.-odepchnął go
-Czemu mnie nie kochasz?-zawył Potter, a dziewczyny parsknęły śmiechem. Łapa przejechał zrezygnowany ręką po twarzy i pociągnął Meadowes do wyjścia.
-No to co, idziemy?-zapytał w końcu swoją dziewczynę
-A mam jakiś inny wybór, podstępny manipulancie?
-Czyżbyś była z tego faktu niezadowolona?-James wyszczerzył zęby
-Oczywiście, że tak.-powiedziała sarkastycznie-A teraz chodźmy już.-zakomenderowała i pociągnęła swojego chłopaka w kierunku portretu Grubej Damy.
_____________________________________________________________________________
W gospodzie Pod Świńskim Łbem aż roiło się od zakochanych par z Hogwaru. Dorcas i Syriusz znaleźli sobie wolny stolik. Syriusz czuł się trochę niezręcznie. "Co się na brodę Merlina ze mną dzieje?"-powiedział w duchu.
-Co podać?-podeszła do nich kelnerka
-Ja poproszę Piwo Kremowe.-powiedziała Dor
-A ja się skuszę na coś mocniejszego. Poproszę Ognistą Whisky.
Kelnerka odeszła.
-Wiesz co, Black? Nie spodziewałam się, że mnie zaprosisz na randkę.
-No to niespodzianka!-zaśmiał się Black
-Oto wasze zamówienia.-znowu podeszła do nich kelnerka
Black wyciągnął portfel równo z Meadowes.
-No nie żartuj. Ja płacę.-oburzył się Syriusz
-Ty płacisz za siebie, ja za siebie.
-Ja cię zaprosiłem, ja płace.
-Jesteś uparty jak osioł.-udała, że nie usłyszała jak Syriusz mówi "Ty jesteś osioł" i kontynuowała- No ale niech ci będzie. Z tobą i tak nie wygram.
-W tym zgadzam się z tobą w 100%-zaśmiał się i zapłacił za napoje.
-Dorcas?-zaczął rozmowę po kilku chwilach milczenia
-Tak?
-Jesteś brudna-zaśmiał się-O, tutaj.-powiedział i wytarł kicukiem pianę z jej policzka. Zapatrzyli się w swoje oczy.
-Chodźmy na spacer. Duszno tutaj.-zaproponowała Dor i wyszli.
Kiedy byli już na zewnątrz, Dorcas udawała, że przygląda się Hogwartowi. Kiedy Syriusz spojrzał w tą samą stronę co ona rzuciła go śnieżką i trafiła prosto w twarz.
-Tak się bawimy?-zaśmiał się i po chwili oboje byli cali w śniegu. Black nie poprzestał jednak na śnieżkach i zaczął nacierać Czarną śniegiem, aż oboje wylądowali w wielkiej zaspie śnieżnej tak, że on leżał na niej. Popatrzył jej w oczy i zaczął zbliżać swoją twarz do jej, ale ona próbowała się odsunąć, co było trudne, bo leżała na śniegu przygnieciona przez Blacka.
-Boisz się mnie?-zapytał zadziornie
-N-nie.-wyjąkała, bo do nosa uderzył jej już jego zapach
-Nawet teraz?-powiedział i pocałował ją w szyje
-Nie.-odpowiedziała twardo, ale poczuła się trochę niepewnie.
-Nadal się mnie boisz. Że cię pocałuję?
-Nie pocałujesz mnie.
-Twierdzisz, że nie umiem całować?
-A skąd mam to niby wiedzieć?-spytała. Ona nie da się tak łatwo zmanipulować. Co to, to nie!
-No to się przekonajmy.-powiedział i zaczął ją całować. Dziewczyna, tak jak Black się spodziewał, zaczęła oddawać pocałunek. Już od tak dawna na to czekali. Oboje.
-I co? Dalej się mnie boisz?
-Ja się ciebie nie bałam. A tak swoją drogą, to całkiem nieźle całujesz.
-No to teraz mam pytanie.
Zdziwiła się. Pomógł jej wstać ze śniegu i spojrzał na jej śliczną twarz. Był zestresowany i to cholernie. Z żadną dziewczyną nie miał takich kłopotów jak z Dorcas. "Czyli jednak moje plany szlak trafił..."-pomyślał i zapytał o to, o co już dawno chciał zapytać...
-Zostaniesz moją dziewczyną?
Dorcas zachłysnęła się powietrzem i nie była w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Ten oto facet spytał o to, na co czekała. A jednak się wahała. Dobrze znała metodę Syriusza- zdobyć, zaliczyć, zostawić. Ona tego nie chciała. Nie chciała być kolejną tylko dziewczyną "do zaliczenia". Jednak w głębi duszy bardzo tego chciała. "Ja się tak łatwo nie dam!" pomyślała.
-Za dużo wypiłeś Ognistej?-spytała po kilkunastu sekundach, kiedy już odzyskała oddech
-Ja mówię poważnie. Kiedyś nie wierzyłem w miłość. Jednak poznałem jeden powód, dla którego warto to zmienić.
-Jaki?
-Ty.-powiedział krótko i spojrzał w jej oczy-więc jak?-wyszczerzył rząd swoich białych zębów.
-Więc... Tak. Zostanę twoją dziewczyną.-odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie do Łapy. Nie odpowiedział nic, tylko z uśmiechem na ustach przytulił mocno swoją nową dziewczynę.
_____________________________________________________________________________
Remus był romantykiem. Nie chciał zabierać Ann do gospody Pod Świńskim Łbem. Twierdził, że to nie jest zbyt przyjemne miejsce. No i miał całkowitą rację. Zabrał ją więc w miejsce, które znał tylko on. Zawędrował tam podczas którejś pełni, nawet reszta Huncwotów nie wiedziała o istnieniu tego miejsca. Co było dość zaskakujące, ponieważ prawie zawsze wszędzie chodzili razem. Remus przychodził tutaj, kiedy chciał pobyć sam. Z dala od innych. Była to polanka nad rzeką. Teraz, obsypana śniegiem, wyglądała jeszcze ładniej niż latem. Rzeka, po której latem pływały kaczki, stała zamarznięta i gdzie nie gdzie wystawały pokryte szadzią gałązki trzciny. Dookoła był las, przez co nikt nie mógł ich podglądać. "Dobrze, że jesteśmy sami." pomyśleli oboje. Raz po raz zza chmur wyglądało słońce. Wyglądało jakby się uśmiechało. Wszystko było idealne. Tak przynajmniej sądzili. Lupin wyczarował koc i postawił na nim kosz. Na miejsce, w którym leżał koc, rzucił uprzednio zaklęcie ocieplające. Usiedli razem na kocu.
-Jak tu pięknie.-westchnęła Ann
-Ty jesteś piękniejsza.
Po tych słowach blondynka zarumieniła się lekko i przyjrzała się uważnie Remusowi. Był blady i jakiś smutniejszy niż zwykle.
-Remusie, czy coś się stało? Niewyraźnie wyglądasz.
-Nie, nic.
-Przecież wiedzę, że coś cię trapi.-nie mogła już dłużej udawać, że nic się nie dzieje
-Ann, ja nie mogę ci powiedzieć. Nie mogę cię stracić.-Lunatyk był wyraźnie zmieszany. Przecież nie mógł jej stracić przez swój "mały futerkowy problem"
-Remusie, powiedz mi co się dzieje. Dlaczego miałbyś mnie stracić?-nalegała dziewczyna
-No, więc... za trzy dni pełnia.
-A co to ma z tobą wspólnego?-zdziwiła się
-No bo ja jestem... wilkołakiem.-powiedział i opuścił głowę, bojąc się, że dziewczyna po prostu od niego ucieknie. U nikogo nie znajdował akceptacji. Jedynie Huncwoci jako jedyni wiedzieli o jego problemie. No i sam Dumbledore, który zgodził się go przyjąć do szkoły. Jednak ona tylko go do siebie przytuliła. Zdziwiony podniósł głowę i spojrzał Smitch w oczy.
-Nie boisz się mnie?-spytał zanim zdołał ugryźć się w język
-A niby czemu mam się ciebie bać?-spytała łagodnie. Wiedziała, że to może być dla niego trudne.
-No.. przecież jestem tym.. no wiesz.-wypowiedział to zdanie jak najgorsze przekleństwo
-To nic nie zmienia. Przecież wiesz, że cię kocham. Znam cię od lat i wiem, że nie skrzywdził byś nawet muchy. A to, że jesteś wilkołakiem nie jest twoją winą.
-I jesteś pewna, że bez względu na to, nadal chcesz ze mną być?-chciał się upewnić
-Już ci powiedziałam, że to niczego nie zmienia. Kocham cię.
-Ja też cię kocham, Ann.-powiedział i pocałował ją w lekko zaróżowione od zimna usta.
Szczęśliwi, po wyjaśnieniu sobie wszystkiego, zaczęli jeść przyniesione przez Remusa kanapki i popijali gorącą herbatą na rozgrzanie.
_________________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór. Lily i James cały dzień przesiedzieli w maleńkiej kawiarence. Lilka była zachwycona. Nie wiedziała, że James jest takim romantykiem! Zaskoczył ją, i to bardzo. Zjedli pyszny obiad i rozmawiali, bardzo długo rozmawiali. O wszystkim. O swoich domach, o rodzinie, o dzieciństwie i wspominali swoje dawne kłótnie. Ich codzienne dialogi znane były na całą szkołę:
-Hej Evans, umówisz się ze mną?
-Prędzej piekło zamarznie, Potter.
I tak ciągle. Oczywiście nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu Jamesa.
-Kochanie, robi się późno. Chyba trzeba wracać.-przerwał zamyślenie Lil James
-Masz rację, zbierajmy się.
Po drodze zaczepili o Remusa i Ann, a potem o całujących się Blacka i Dor.
-Fiu fiu, Łapa. A jednak udało ci się poderwać Meadowes. I to widocznie całkiem nieźle ci to wyszło.-zaśmiał się Potter
-Zamknij jadaczkę.
-Uuu, Łapciu, a co ty taki niegrzeczny?-spytał Luniek
-Wcale nie. Po protu do idioty tak trzeba.-zaśmiał się
-Z tym się zgadzam!-krzyknęła Lil, a James posłał jej obrażone spojrzenie
-Może już chodźmy do zamku, zimno mi.-poskarżyła się Ann
Remu objął ją ramieniem i ruszyli całą paczką (oprócz Petera, który zjadł za dużo słodyczy i leżał w Skrzydle Szpitalnym) do zamku.
To był udany dzień. Wszyscy tak uważali. Byli szczęśliwi i wydawało się, że nic nie może zaburzyć ich szczęścia.
___________________________________________________________________________
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Jak dla Lilki trochę za wielkimi. Zostało tylko 5 dni. 5 dni nauki, a potem.. wymarzony spokój. Święta spędzali w Hogwarcie, tak jak ustalili. Nic nie wskazywało na to, że ktoś zmieni plany.
Było późne popołudnie. Jak to zwykle bywa uczniowie siedzieli w dormitoriach i pokojach wspólnych, ponieważ pogoda nie sprzyjała na spacer po błoniach. Był okropny wiatr, a do tego padał śnieg. Nieliczni uczniowie, którzy wzięli już na poważnie ostrzeżenia nauczycieli o egzaminach końcowych, popołudnie spędzali w bibliotece. Do tych nielicznych osób zaliczała się właśnie Lilka. Nie o to chodzi, że ona czegoś nie umiała. O nie! Ona po prostu bała się, że czegoś zapomni, a co za tym idzie, że obleje egzaminy, pokarze, że szlamy jednak są gorsze od czarodziejów czystej krwi i takie inne wymysły Lilki. Oczywiście każdy jej to wybijał z głowy, ale ona nie chciała tego słuchać. A szczególnie to nie chciała słuchać Jamesa.
Retrospekcja
Siedzieli razem w pokoju wspólnym. Całą paczką. Każdy robił coś innego. Ann z Remusem rozmawiali przyciszonymi głosami i co chwilę chichotali. Dorcas patrzyła zamyślona w ogień. James z Blackiem omawiali nowe taktyki Quidditcha. A Lilka, jak każdy może przewidzieć, siedziała z nosem w książce. A konkretnie uczyła się Starożytnych Runów. Potter z przyjacielem właśnie skończyli omawiać te taktyki i James zaczął z nim ożywioną rozmowę. Ożywioną, w pojęciu Pottera, oznaczało wymachiwanie rękami i darcie się na cały regulator. Po kilku chwilach już wszyscy przyłączyli się do rozmowy. Nawet Peter, który wrócił właśnie z kuchni z nowym zapasem ciastek. Tylko jedna osoba w całym pokoju wspólnym ich nie słuchała. Właśnie Lilka. Co chwilę spoglądała tylko na swojego chłopaka z rządzą mordu w oczach. W końcu nie wytrzymała..
-Potter! Zamknij łaskawie jadaczkę i przestań się tak drzeć! Niektórzy próbują się uczyć!
-Tak? A kto na przykład?
-Nie wiem czy zauważyłeś, nieogarnięty oszołomie, ale właśnie ja.-fuknęła. Większość mieszkańców Domu Lwa zwróciło głowy w ich stronę. No tak. Kłótnia Evans i Pottera. Jak można taką okazję przepuścić.
-Przecież ty nie musisz się tyle uczyć, Evans. Jesteś piekielnie mądra, mądrzejsza nawet ode mnie. Dam sobie rękę uciąć, że zdasz najlepiej z roku.
-Słyszałem i zapamiętam.-wtrącił Black,a Dor szturchnęła go w żebra.
-Mówisz tak tylko dlatego, bo wiesz, że zdasz lepiej.- powiedziała ignorując uwagę Blacka, a przyjaciele i inni zgromadzeni wybałuszyli oczy. Już wiedzieli, że będzie kłótnia.
-Wcale nie! To, że się nie uczę ciągle nie znaczy, że wcale.
-No świetnie. A teraz uważasz, że jestem kujonem.
-Ja tak nie powiedziałem..
-ale pomyślałeś.-skończyła za niego Evans
-Wcale nie. Lily, błagam, ty wcale nie musisz się tyle uczyć.
-Muszę. Jak się nie nauczę to zapomnę i nie zdam. Może tobie to nie robi wielkiej różnicy, bo drużyny z całego świata będą się o ciebie bić, ale ja się przejmuję ocenami.-fuknęła znowu
-Ej, mi też zależy!-oburzył się James-Po prostu uważam, że ty tego nie potrzebujesz.
-Ale to nie ty jesteś głupią szlamą! Od pokoleń twoja rodzina jest czystej krwi. I dlatego wiesz, że zdasz!-krzyknęła w końcu oburzona
-Lily..
-Wiesz co, Potter? Wypchaj się.-powiedziała i tą także wybitną wypowiedzią zakończyła dyskusję z Jamesem i udała się do dormitorium mrucząc pod nosem coś co brzmiało mniej więcej jak "Potter", "Głupi wypłosz". James pokręcił tylko głową nad głupotą swojej dziewczyny.
Koniec retrospekcji
Od tamtego wieczoru Lily nie odezwała się do Jamesa ani razu. A minęły już 2 dni. Najgorsze było to, że on znowu, jakby nigdy nic, zaczął podrywać każdą dziewczynę jaką napotkał. Lilka aż gotowała się ze złości, ale nie zamierzała pierwsza się odezwać.
__________________________________________________________________________
-Trzeba coś zrobić, żeby ta szlama nie trzymała się tak blisko Pottera. On może nam się przydać.-słyszeli syczący głos swojego pana
-Czy ma ktoś z was jakiś pomysł?-zwrócił się do śmierciożerców
-Panie.. Można rzucić Imperiusa na jakąś dziewczynę, żeby go pocałowała. Ta ruda mu tego nie przepuści.-zaśmiała się złowieszczo Bellatrix
-To doskonały plan... doskonały.. A więc ty rzucisz urok. Najlepiej na kogoś z Ravenclawu.
-Oczywiście panie.-ukłoniła się nisko Black i poszła wykonać polecenie.
________________________________________________________________________
Właśnie wracała z biblioteki i zobaczyła Pottera flirtującego z jakąś Krukonką. "Niech robi co chce" pomyślała Lily, chociaż była o niego cholernie zazdrosna. W jednym momencie, kiedy Lily rozmyślała jaki to Potter jest głupi, zobaczyła jak owa Krukonka zarzuca mu ręce na szyje i zaczyna go całować. "No nie! Tego to już zawiele" pomyślała zła. Wiele mogła znieść, ale nie to, że ktoś obściskuje jej Jamesa. W końcu ona nadal była jego dziewczyną! W jednej chwili złość, a nawet wściekłość, zamieniła się w smutek. James ogłupiały odsunął od siebie dziewczynę i zobaczył Lilkę. Płakała. I to przez niego. Bo był taki głupi i nie podszedł do niej i nie przeprosił. Lily napotakała jego spojrzenie, odwróciła głowę i uciekła do wieży Gryffindoru.
-Lily! Lily, zaczekaj!-krzyczał za nią Rogacz i ruszył za nią. Dobiegł do portretu Grubej Damy i wszedł do środka. Stała tam Lil, cała zapłakana.
-Lily...
-Nie odzywaj się do mnie!
-Lily, proszę wysłuchaj...
-Nie mam zamiaru cię słuchać! Odwal się!
Już miała zamiar iść do dormitorium, ale James nie miał zamiaru jej puścić. Złapał ją za rękę i jednym ruchem obrócił ją tak, że patrzyła mu w oczy. Już nie płakała, ale widać było, że jest zła. Cholernie zła. Nie chciała patrzeć w jego oczy. Spuściła głowę, ale i tym razem Potter nie dał za wygraną i podniósł jej podbródek, żeby na niego spojrzała.
-Lily, to nie ja ją pocałowałem. To jakaś wariatka.-zaczął się tłumaczyć chłopak
-I jeszcze mi może powiesz, że z nią nie flirtowałeś?-spytała wkurzona.
-Nie flirtowałem z nią!
-Nie jestem głupia.
-Słuchaj.. ona wyglądała jakoś dziwnie.. jakby pod działaniem Imperiusa..
-Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz?! Po co niby ktoś chciałby nas skłócić?
-Nie wiem.. Ale jeszcze się dowiem!
-Słuchaj, nie usprawiedliwiaj się głupio.
-Ale to nie jest żadne usprawiedliwienie, ja tylko mówię, że ona..
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?!-przerwała mu i pobiegła ze łzami w oczach do swojego dormitorium.
------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze. :) Postarałam się, żeby było trochę więcej opisów. Zapraszam do komentowania. :)
sobota, 11 stycznia 2014
Rozdział 7.
"Stracić najlepszego przyjaciela, to jak stracić cząstkę siebie"
Od snu Lilki minęły już 2 tygodnie. Błonia zaczęły pokrywać pierwsze płatki śniegu. W końcu była już połowa grudnia. Jako pierwsza w dormitorium dziewczyn obudziła się właśnie ona.
-8:00. No to świetnie. Mam tylko pół godziny do śniadania.
Zaraz po niej zaczęły budzić się dziewczyny.
-Kto idzie pierwszy do łazienki?-spytała zaspana Dor.
-Najpierw ja, potem ty, a na końcu Ann.
-Dobrze, że ustaliłyśmy wczoraj kolejkę. Znając życie byłaby wojna.-zaśmiała się Smitch
Wyszykowały się. Była 8:45. Ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie.
-Cześć!-przywitała się ze wszystkimi Dor.
-Cześć!-powiedziała chórem 1/2 Huncwotów. Pottera i Blacka gdzieś wcięło.
-A gdzie James?
-Łapa wyciągnął go pogadać. Powinni zaraz przyjść.
W tym samym czasie
-Łapa, na gacie cholernego Merlina, głodny jestem!
-Nie jęcz Rogaty, pogadać chcę.
-No więc słucham. Tylko się streszczaj, bo ci padnę z głodu!
-Zapamiętać! Nigdy nie wyciągać Pottera żeby pogadać, kiedy jest głodny. No dobra.. Stary, nie wiem co robić... Chyba się zakochałem..
-Nic nowego.
-Ale teraz tak na serio, Imbecylu. Czy jak widzisz Rudą to serce tłucze ci się jak szalone?
-No tak..
-Cholera!-zaklął pod nosem Black
-Może byś z łaski swojej mi wyjaśnił co tam mruczysz pod nosem?
-Rogacz, ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?-udawał, że nie usłyszał komentarza kumpla "Hahaha, bardzo śmieszne"i kontynuował-Zakochałem się w Meadowes!
-W Czarnej?
-No chyba mówię.
-Uuu, stary. Dor to twarda sztuka. Tak łatwo jej nie zdobędziesz.
-No co ty nie powiesz?-spytał sarkastycznie Łapa.
-Mówię tylko jak jest. Weź ją może zaproś na jakąś randkę, czy coś. To ty jesteś specem w tej dziedzinie.-zaśmiał się
-Tak, tak.. Ale ja pytam serio!
-A ja serio odpowiadam. Niedługo pewnie będzie wypad do Hogsmead. Zaproś ją na randkę.
-Eh, sam nie wiem..
-Słuchaj, zrobisz jak zechcesz, ale to jest rada najlepszego przyjaciela-tu oboje się zaśmiali- ale teraz, błagam, chodźmy już na śniadanie, bo dłużej nie wytrzymam!-jęknął Rogacz
-Będziesz gruby.-skwitował Syriusz i ruszyli na śniadanie.
______________________________________________________________________________
Śniadanie już dawno się skończyło. Oczywiście Lily namawiała Jamesa, żeby jej powiedział o czym gadali, ale on zbywał ją tylko ruchem ręki. Siedzieli teraz w klasie od Wróżbiarstwa. Remus i Ann nie chodzili na ten przedmiot. Jak to oni mówili: "Do niczego mi się to w życiu nie przyda!". Profesor Berta Jonson* właśnie wyjaśniała jak odczytywać przyszłość ze szklanej kuli. Oczywiście Potter i Black zaczęli się wygłupiać a Lil patrzyła na nich, że tak łagodnie powiem, jak na idiotów.
-No więc, Rogaty. Ożenisz się z Wiewiórą i będziecie mieli ślicznego synka.-śmiał się Black
-Ach tak? W takim razie ty ożenisz się z Czarną, ale ona zostawi cię po kilku miesiącach mówiąc, że jesteś "życiowym nieudacznikiem, który wkurza ją na każdym kroku"-zrewanżył się Potter
-Och, a ja za to widzę, że jeśli obaj nie przestaniecie mi przeszkadzać to będziecie przez tydzień siedzieli w Skrzydle Szpitalnym.- wkurzyła się Lil. Chyba jej posłuchali, bo do już się nie odezwali.
-No to może pan, panie Black? Niech pan coś wyczyta.-profesor Jonson właśnie podeszła do chłopaków.
-A więc. W najbliższym czasie zdarzy się jakieś nie szczęście. Nie będzie ono miało wielkiego wpływu na innych, lecz jedna osoba bardzo to przeżyje. W świecie czarodziejów zaczną dziać się straszne rzeczy. Straszniejsze niż możemy sobie wyobrazić, pani profesor. Och, tak. Niektórzy ludzie będą twierdzić, że zacznie się polepszać, lecz się mylą.-skończył, swoją także
świetną wypowiedź (oczywiście wyssaną z palca) Łapa. Profesorka przyjrzała się kuli i podskoczyła jak oparzona.
-Panie...
-Black.-dokończył za nią.
-Ach, tak. Panie Black, to jest... prawda! Ma pan niesamowity dar! Niewielu ludzi posiada dar jasnowidzenia. Ale pan.. Och, tak! Jest pan najlepszym uczniem w tej klasie! Często przysłuchuję się pańskim przepowiedniom i większość z nich jest o dziwo prawdziwa! Niespotykane!-i odeszła dalej mówiąc jaki to on jest cudowny, pozostawiając Łapę w lekkim osłupieniu. Lekkim?! On był w szoku! i to dosłownie!
Wychodząc z sali, chłopaki zaśmiewali się z tego co 'przepowiedział' Syriusz.
-"Straszniejsze niż możemy sobie wyobrazić, pani profesor." Hahaha, Łapa, jesteś genialny!-skwitował James wycierając łzę.
-Och, Potter, aż tak cię wzruszyła opowieść Blacka, że się aż popłakałeś?-skwitowała Lily
-A co, Evans? Ciebie nie wzruszyła moja doskonała opowieść?-zapytał Łapa
-Nie.
-Ej, czy ktoś widział Petera?-zapytał James
-Pewnie poszedł do kuchni. Przecież go znasz.
-No tak.
______________________________________________________________________________
Peter szedł właśnie do kuchni. Był głodny. "Mam ochotę na ciastko."-stwierdził. Dobrze, że skrzaty domowe pracujące tu go lubiły. Nagle przed nim dosłownie wyrosła z ziemi Bellatrix Black.
-Ej, patrzcie kogo tu mamy! Pettigrew!-krzyknęła-O, Pettigrew, jak miło cię widzieć.-zwróciła się do Glizdogona
-B-Bellatr-rix. C-co ty tu robisz?-zapytał nerwowo.
-A gdzie to się wybieramy?-usłyszał chłodny głos Malfoy'a
-Ja, ja... Ja już muszę iść. Miło było was spotkać!-pisną i miał zamiar uciec.
-Och, nie Pettigrew. Czy Glizdogon, tak? Tak cię nazywają, ci Huncwoci czy jak im tam. Pójdziesz z nami. Czarny Pan uciesz się z naszego spotkania.-zaśmiał się szyderczo Lestrange. Peter przełknął głośno ślinę ze strachu, ale nie stawiał im oporu.
Wiedział, że i tak by nie wygrał. Jakby nie patrzeć, ich było chyba pięcioro a on tylko jeden...
______________________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór, kiedy do okna zapukała domowa sowa Lily. Usiadła na jednym z foteli i zaczęła czytać list.
Lily,
mam nadzieję, że na święta przyjedziesz do domu. Wiem, że chciałaś zostać w szkole, z przyjaciółmi, ale tyle się ostatnio złych rzeczy dzieje.. Ja, wolałabym żebyś była w domu. Naprawdę, córeczko, będę spokojniejsza. I nie próbuj mnie przekonać, że ten cały Voldemort czy jak mu tam boi się waszego dyrektora i nie zaatakuje szkoły! Nigdy nie wiesz co może się wydażyć! Więc prosimy Cię z ojcem, bądź w święta przy nas. Mam nadzieję, że w szkole wszystko w porządku.
Całuję,
Mama
Lily westchnęła. A już miała nadzieję, że zostanie w Hogwarcie!
-Co jest, Lil?-z zamyślenia wyrwał ją głos Dorcas
-Na święta jadę do domu.-stwierdziła krótko
-Ale Lily! Przecież mówiłaś nam, że zostaniemy w Hogwarcie. Razem.
-Wiem, Dori, ale mama boi się, że coś może mi się stać i w święta chce mieć mnie przy sobie.
-A co ci się tutaj może stać?-spytał zdziwiony Łapa- Hogwart jest najlepiej strzeżonym miejscem. No może oprócz Banku Gringotta.
-Ja to wiem, ale moją mamę będzie gorzej przekonać. W świecie mugoli też jest coraz więcej ataków. Ona wie co się dzieje i się po prostu o mnie boi. Pojadę do domu i tyle.-westchnęła
-Nie, czekaj! Możecie przyjechać do mnie! Mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
-Nie, James! Ja nie chce nikomu robić problemów. Z resztą, jak niby przekonać mamę?-zaprzeczyła Lil.
-Powiedz jej, że mój tata jest aurorem i będziesz pod doskonałą opieką.-w tym momencie wskazał ręką na siebie i na Blacka.
-No jasne! Rodzice Rogacza są świetni! Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Jak mi pozwolili tam zamieszkać to i na wspólne święta się zgodzą.-krzyknął ochoczo Black.
-Ty mieszkasz u Jamesa?-zdziwiła się Ruda
-Długa historia. W każdym bądź razie, każdy pisze do rodziców, że święta spędzamy u nas!
-Racja!-poparł kumpla Potter
-Kto się pisze?-podniesionych rąk było 6.
-A gdzie Glizdek?-spytał Remus-jeszcze nigdy tak długo nie myszkował w kuchni-zamyślił się
-Może mu się przysnęło. Poczekamy do jutra. Jak się nie zjawi, zaczniemy go szukać- stwierdzili.
______________________________________________________________________________
Mamę Lilki nie łatwo było przekonać, ale w końcu się zgodziła. A więc wszyscy mogą jechać! Glizdek też się znalazł. Tak jak myśleli, przysnął w kuchni. Przynajmniej tak im powiedział. Wolał, żeby tak myśleli niż mieli się dowiedzieć, że 'uprowadzili' go Ślizgoni.
-Dziewczyny!!! Widziałyście?-zapiszczała Dor, gdy wpadła do dormitorium
-Ale o czym?
-Wypad do Hogsmead! W sobotę!
-Dor, sobota jest za dwa dni.-chciała trochę zgasić zapał przyjaciółki, Ann
-To jeszcze lepiej! Mam kilka rzeczy do kupienia-stwierdziła po chwili zastanowienia i rzuciła się na swoje łóżko.
-A tu co tak wesoło?-zapytał Remus siadając obok swojej dziewczyny, Ann.
-Dorcas szaleje. Czyli w sumie nic nowego.-zaśmiała się blondynka. Czarna udała, że się obraża i dodała.
-Jest wypad do Hogsmead. W sobotę.-stwierdziła nadal patrząc na dziewczyny trochę obrażonym wzrokiem. James spojrzał na swojego najlepszego kumpla, a on tylko wznióśł oczy do sufitu.
-No to co Evans, może dasz się zabrać na randkę?-zapytał chłopak Rudej obejmując ją ramieniem.
-A co będę z tego miała?-zapytała zadziornie.
-Zastanówmy się... Spędzisz miło czas z bardzo miłym i zdolnym uczniem-uśmiechnął się uroczo.
-Och, Potter, nie miałeś mówić o mnie tylko o korzyściach pójścia z tobą na randkę.-wystawiła mu język, a reszta towarzystwa się zaśmiała.
-No skoro nie chcesz.. Ale teraz powtórz za mną... Chcę
-Chcę..-powtórzyła zdziwiona
-iść z tobą na randkę.
-iść z tobą na randkę. Ale o co... Ty podstępny manipulancie!-krzyknęła kiedy uświadomiła sobie właśnie co zrobiła.
-Też cię kocham, wredoto.
Cała paczka wybuchła wówczas śmiechem.
______________________________________________________________________________
Było śniadanie. W Wielkiej Sali było mało uczniów. Nagle do pomieszczenia dosłownie wtoczyła się grupka Ślizgonów. Jeden z nich spojrzał na Lily, kiedy odwróciła się żeby zobaczyć kto narobił takiego rabanu. Ale jego oczu nie chciała widzieć. Severus Snape. Jej dawny przyjaciel, najlepszy przyjaciel. Szybko odwróciła głowę, a w jego oczach znikła jakakolwiek radość i siadł ze swoimi przy stole. Lil przypominała sobie wszystkie chwile z nim spędzone.
< -Lily, nie rób tego!-krzyknęła starsza siostra.
Ale ona rozhuśtała się bardzo wysoko i wyleciała w powietrze wybuchając radosnym śmiechem, jednak zamiast zwalić się z łoskotem na asfalt zawisła w powietrzu jak artystka pod kopułą cyrku i wylądowała lekko.
-Lili, mama mówiła, że ci nie wolno!
-Przecież nic mi się nie stało!-odparła chichocąc- Tuniu, popatrz na to.Zobacz, co potrafię.
Lily wyciągnęła rękę. Kwiat leżał na jej dłoni, rozchylając i zwijając płatki.
-Przestań!
-Przecież cię to nie boli.
-Tego nie wolno robić.. Jak ty to robisz?-spytała z nutą zazdrości
-To chyba oczywiste nie?-zawołał Snape
-Co jest oczywiste?-zapytała Lily
-Wiem kim jesteś.
-O co ci chodzi?
-Jesteś.. jesteś czarownicą.
Zrobiła obrażoną minę.
-Nie wolno tak przezywać!>-tak się poznaliśmy-pomyślała Lil
<-Tak mi przykro.
-Nie interesuje mnie to.
-Przepraszam!
-Oszczędź sobie płuc.
Była noc. Lily, w szlafroku, stała z założonymi na piersiach rękami przed portretem Grubej Damy.
-Wyszłam tylko dlatego, że Mary mi powiedziała, że zamierzasz tu spać, dopóki nie wyjdę.
-Tak było. Tak bym zrobił. Nie chciałem nazwać cię szlamą, tak mi się po prostu..
-Wyrwało, tak?-w jej głosie nie było współczucia-Już za późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w ogóle z tobą rozmawiam. Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy... no i co, nawet nie możesz zaprzeczyć! Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi zostać! Nie możesz się doczekać chwili, gdy staniesz się sługą Sam-Wiesz-Kogo, prawda?
Otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Nie powiedział nic.
-Nie mogę już dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, ja wybrałam swoją.
-Nie... wysłuchaj mnie, ja nie chciałem...
-...nazwać mnie szlamą? Przecież tak nazywasz każdego, kto urodził się w rodzinie mugoli, Severusie. Czym ja się różnię?>-tak się właśnie pokłócili. W oczach Rudej stanęły łzy. Niby minęło już prawie 2 lata od ich kłótni, ale ona nadal to przeżywała. Prawdę mówiąc, Snape, zajmował miejsce w jej sercu.
Stracić najlepszego przyjaciela, to jak stracić cząstkę siebie
James chyba wiedział o co chodzi, bo omiótł spojrzeniem stół Slytherinu i przytulił pocieszająco Lil.
-Wszystko się ułoży. Nie przejmuj się nim.-szeptał jej do ucha
-Wiem, ale... to był mój najlepszy przyjaciel. Nie potrafię o nim tak po prostu zapomnieć. On za dużo dla mnie znaczył, James.
-No już. Ćśśś... jestem przy tobie.
-James?
-Tak?
-Co będzie potem? Co będzie z nami? Z nami wszystkimi?
-Wszystko będzie dobrze Lil, nie martw się.-chłopak starał się ją pocieszyć.
-Kocham Cię, James. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Ja też Cię kocham.-powiedział i pocałował swoją dziewczynę.
-No ale żeby tak przy wszystkich na śniadaniu?-spytał Black
-A ten kundel, jak zwykle potrafi wszystko zepsuć dwoma słowami...
-Ej, tylko nie kundel!-oburzył się na słowa przyjaciela
-No dobrze, Łapciu. Przecież wiesz jak cię kocham.-powiedział James i parsknął śmiechem
-Czy mam się czuć zazdrosna?
-O niego nie musisz.-odpowiedział James i znowu dał ukochanej buziaka.
-Ej! Jestem za młody na takie sceny!
Każdy kto to słyszał od razu wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
__________________________________________________________________________________
*nie wiem jaki był wtedy nauczyciel, więc wymyśliłam nową postać na potrzebę opowiadania
Komentujcie, bo komentarze pokazują czy w ogóle ktoś czyta moje wypociny. :D