piątek, 28 lutego 2014

KONIEC!

Jak na razie zawieszam bloga. Nie wiem czy szybko tutaj wrócę. Mam bardzo dużo nauki, sami rozumiecie, i nie mam czasu na pisanie nowych postów.
A więc jak na razie pa, możliwie że do zobaczenia ;]

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 8.

 Wypad do Hogsmead i co się z tym wiąże
 
Do wyjścia do Hogsmead zostało tylko 2 dni. Dziewczyny oszalały i to dosłownie. Niby nic wielkiego, ale dziewczyny oczekiwały zmian. Ann od dawna wiedziała, że Remus ma jakiś problem, o którym nie chce jej powiedzieć. Widziała to w jego oczach. Miała nadzieję, że uda jej się wyciągnąć od ukochanego co się dzieje. Tak bardzo go kochała. Ona nie miała przed nim żadnych tajemnic i oczekiwała od niego tego samego. Dorcas w głębi duszy czekała, aż Black zaprosi ją na randkę. Wiedziała, że to raczej nie możliwe, ale czekała na cud.

-Cześć Meadowes.
-No hej Black.-przywitali się. Siedzieli w biblotece, profesorka od Zielarstwa zadała wypracowanie o jakimś norweskim badylu. Syriusz nie zapamiętał nazwy.
-Jutro wypad do Hogsmead. Fajnie. W końcu dokupię kosmetyków.-powiedziała w końcu Dor
Jednak Syriusz jej nie słuchał. W jego głowie trwała zacięta walka.
Zaproś ją na randkę.
Nie.
Zaproś!
Mówię, że nie.
Masz ją zaprosić!
Ośmieszę się.
A skąd wiesz?
A skąd wiesz, że nie?
No chyba widzisz, że często ci się przygląda.

To była prawda. Zauważył, że Czarna coraz częściej mu się przygląda. Z resztą on też się przyłapywał na tym, że na nią patrzy. I to nie tyle patrzy. On wręcz pożerał ją wzrokiem. Od dawna podobała mu się ona, ale nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Tak, on Syriusz Black nie wiedział jak powiedzieć dziewczynie, że mu się podoba. Była to dla niego nowość. Chodził i przespał się chyba ze wszystkimi dziewczynami w zamku. No może oprócz Lilki, Dor, Ann i Alicji. Ale on przecież nie mógł się w niej zakochać. Nie on, nie Syriusz Black. Już dawno postanowił sobie, że się nie ustatkuje. Ale wyglądało na to, że plany szlak trafił. Długo zbierał się w sobie żeby zaprosić ją, aż w końcu z zamyślenia wyrwał go głos Dorcas...
-Syriusz!
-Eee, tak? Mówiłaś coś?
-Od 5 minut do ciebie krzyczę.-zaśmiała się
"A raz się żyje"-pomyślał
-Eee, Dorcas?
-Mhm?
-Dałabyś się zaprosić na randkę?-powiedział szybko
-Na randkę?-zdziwiła się
-No...tak.
-Jasne!
-Serio?-spytał zaskoczony-No to jutro.-dodał i uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech i zajęła się męczeniem podręcznika do Zielarstwa. Syriusz chcąc nie chcąc zrobił to samo. "W końcu wypracowanie samo się nie napisze" westchnął po cichu.
_______________________________________________________
Nareszcie nadeszła sobota, upragniony przez wszystkich wypad do Hogsmead. W dormitorium dziewcząt panował istny chaos. Za godzinę wychodzili, a one nie były jeszcze wyszykowane. Oczywiście każda z nich szła na randkę, więc musiały wyglądać zjawiskowo. Dorcas ubrała się w czarną, zwiewną sukienkę i czarne buty na koturnie. Do tego nałożyła lekki makijaż. Ruda postawiła zaś na zieleń, która doskonale komponowała się z jej włosami i oczami. Założyła zieloną spódniczkę i biały top, na który narzuciła, także zielony, sweterek. Nie lubiła się malować, ale pociągnęła rzęsy tuszem, dla lepszego efektu. Ann postanowiła nie stroić się za bardzo, ale to nie znaczy, że wcale. Założyła kremową sukienkę i czarne baletki. Tak ubrane, po 30 minutach, zeszły do Pokoju Wspólnego. Po drodze zgarnęły ze swoich łóżek kurtki i szaliki. Tam czekali na nie chłopcy. Dziewczyny podeszły do swoich partnerów.
-Łapa! Nie mówiłeś, że zabierasz na randkę Dorcas!-zaskrzeczał Potter
-Czy ja muszę ci się ze wszystkiego spowiadać?-zapytał Black i podał dziewczynie rękę. Remus i Ann już uciekli. Widocznie chcieli pobyć sami.
-No wiesz, nie obraziłbym się gdybyś mi powiedział.
-Ty to się nigdy nie zmienisz.
-Ale to dlatego, że tak bardzo cię kocham, Łapciu.-powiedział i przytulił do siebie zażenowanego Syriusza.
-Odwal się.-odepchnął go
-Czemu mnie nie kochasz?-zawył Potter, a dziewczyny parsknęły śmiechem. Łapa przejechał zrezygnowany ręką po twarzy i pociągnął Meadowes do wyjścia.
-No to co, idziemy?-zapytał w końcu swoją dziewczynę
-A mam jakiś inny wybór, podstępny manipulancie?
-Czyżbyś była z tego faktu niezadowolona?-James wyszczerzył zęby
-Oczywiście, że tak.-powiedziała sarkastycznie-A teraz chodźmy już.-zakomenderowała i pociągnęła swojego chłopaka w kierunku portretu Grubej Damy.
_____________________________________________________________________________
W gospodzie Pod Świńskim Łbem aż roiło się od zakochanych par z Hogwaru. Dorcas i Syriusz znaleźli sobie wolny stolik. Syriusz czuł się trochę niezręcznie. "Co się na brodę Merlina ze mną dzieje?"-powiedział w duchu.
-Co podać?-podeszła do nich kelnerka
-Ja poproszę Piwo Kremowe.-powiedziała Dor
-A ja się skuszę na coś mocniejszego. Poproszę Ognistą Whisky.
Kelnerka odeszła.
-Wiesz co, Black? Nie spodziewałam się, że mnie zaprosisz na randkę.
-No to niespodzianka!-zaśmiał się Black
-Oto wasze zamówienia.-znowu podeszła do nich kelnerka
Black wyciągnął portfel równo z Meadowes.
-No nie żartuj. Ja płacę.-oburzył się Syriusz
-Ty płacisz za siebie, ja za siebie.
-Ja cię zaprosiłem, ja płace.
-Jesteś uparty jak osioł.-udała, że nie usłyszała jak Syriusz mówi "Ty jesteś osioł" i kontynuowała- No ale niech ci będzie. Z tobą i tak nie wygram.
-W tym zgadzam się z tobą w 100%-zaśmiał się i zapłacił za napoje.

-Dorcas?-zaczął rozmowę po kilku chwilach milczenia
-Tak?
-Jesteś brudna-zaśmiał się-O, tutaj.-powiedział i wytarł kicukiem pianę z jej policzka. Zapatrzyli się w swoje oczy.
-Chodźmy na spacer. Duszno tutaj.-zaproponowała Dor i wyszli.
Kiedy byli już na zewnątrz, Dorcas udawała, że przygląda się Hogwartowi. Kiedy Syriusz spojrzał w tą samą stronę co ona rzuciła go śnieżką i trafiła prosto w twarz.
-Tak się bawimy?-zaśmiał się i po chwili oboje byli cali w śniegu. Black nie poprzestał jednak na śnieżkach i zaczął nacierać Czarną śniegiem, aż oboje wylądowali w wielkiej zaspie śnieżnej tak, że on leżał na niej. Popatrzył jej w oczy i zaczął zbliżać swoją twarz do jej, ale ona próbowała się odsunąć, co było trudne, bo leżała na śniegu przygnieciona przez Blacka.
-Boisz się mnie?-zapytał zadziornie
-N-nie.-wyjąkała, bo do nosa uderzył jej już jego zapach
-Nawet teraz?-powiedział i pocałował ją w szyje
-Nie.-odpowiedziała twardo, ale poczuła się trochę niepewnie.
-Nadal się mnie boisz. Że cię pocałuję?
-Nie pocałujesz mnie.
-Twierdzisz, że nie umiem całować?
-A skąd mam to niby wiedzieć?-spytała. Ona nie da się tak łatwo zmanipulować. Co to, to nie!
-No to się przekonajmy.-powiedział i zaczął ją całować. Dziewczyna, tak jak Black się spodziewał, zaczęła oddawać pocałunek. Już od tak dawna na to czekali. Oboje.
-I co? Dalej się mnie boisz?
-Ja się ciebie nie bałam. A tak swoją drogą, to całkiem nieźle całujesz.
-No to teraz mam pytanie.
Zdziwiła się. Pomógł jej wstać ze śniegu i spojrzał na jej śliczną twarz. Był zestresowany i to cholernie. Z żadną dziewczyną nie miał takich kłopotów jak z Dorcas. "Czyli jednak moje plany szlak trafił..."-pomyślał i zapytał o to, o co już dawno chciał zapytać...
-Zostaniesz moją dziewczyną?
Dorcas zachłysnęła się powietrzem i nie była w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Ten oto facet spytał o to, na co czekała. A jednak się wahała. Dobrze znała metodę Syriusza- zdobyć, zaliczyć, zostawić. Ona tego nie chciała. Nie chciała być kolejną tylko dziewczyną "do zaliczenia". Jednak w głębi duszy bardzo tego chciała. "Ja się tak łatwo nie dam!" pomyślała.
-Za dużo wypiłeś Ognistej?-spytała po kilkunastu sekundach, kiedy już odzyskała oddech
-Ja mówię poważnie. Kiedyś nie wierzyłem w miłość. Jednak poznałem jeden powód, dla którego warto to zmienić.
-Jaki?
-Ty.-powiedział krótko i spojrzał w jej oczy-więc jak?-wyszczerzył rząd swoich białych zębów.
-Więc... Tak. Zostanę twoją dziewczyną.-odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie do Łapy. Nie odpowiedział nic, tylko z uśmiechem na ustach przytulił mocno swoją nową dziewczynę.
_____________________________________________________________________________
Remus był romantykiem. Nie chciał zabierać Ann do gospody Pod Świńskim Łbem. Twierdził, że to nie jest zbyt przyjemne miejsce. No i miał całkowitą rację. Zabrał ją więc w miejsce, które znał tylko on. Zawędrował tam podczas którejś pełni, nawet reszta Huncwotów nie wiedziała o istnieniu tego miejsca. Co było dość zaskakujące, ponieważ prawie zawsze wszędzie chodzili razem. Remus przychodził tutaj, kiedy chciał pobyć sam. Z dala od innych. Była to polanka nad rzeką. Teraz, obsypana śniegiem, wyglądała jeszcze ładniej niż latem. Rzeka, po której latem pływały kaczki, stała zamarznięta i gdzie nie gdzie wystawały pokryte szadzią gałązki trzciny. Dookoła był las, przez co nikt nie mógł ich podglądać. "Dobrze, że jesteśmy sami." pomyśleli oboje. Raz po raz zza chmur wyglądało słońce. Wyglądało jakby się uśmiechało. Wszystko było idealne. Tak przynajmniej sądzili. Lupin wyczarował koc i postawił na nim kosz. Na miejsce, w którym leżał koc, rzucił uprzednio zaklęcie ocieplające. Usiedli razem na kocu.
-Jak tu pięknie.-westchnęła Ann
-Ty jesteś piękniejsza.
Po tych słowach blondynka zarumieniła się lekko i przyjrzała się uważnie Remusowi. Był blady i jakiś smutniejszy niż zwykle.
-Remusie, czy coś się stało? Niewyraźnie wyglądasz.
-Nie, nic.
-Przecież wiedzę, że coś cię trapi.-nie mogła już dłużej udawać, że nic się nie dzieje
-Ann, ja nie mogę ci powiedzieć. Nie mogę cię stracić.-Lunatyk był wyraźnie zmieszany. Przecież nie mógł jej stracić przez swój "mały futerkowy problem"
-Remusie, powiedz mi co się dzieje. Dlaczego miałbyś mnie stracić?-nalegała dziewczyna
-No, więc... za trzy dni pełnia.
-A co to ma z tobą wspólnego?-zdziwiła się
-No bo ja jestem... wilkołakiem.-powiedział i opuścił głowę, bojąc się, że dziewczyna po prostu od niego ucieknie. U nikogo nie znajdował akceptacji. Jedynie Huncwoci jako jedyni wiedzieli o jego problemie. No i sam Dumbledore, który zgodził się go przyjąć do szkoły. Jednak ona tylko go do siebie przytuliła. Zdziwiony podniósł głowę i spojrzał Smitch w oczy.
-Nie boisz się mnie?-spytał zanim zdołał ugryźć się w język
-A niby czemu mam się ciebie bać?-spytała łagodnie. Wiedziała, że to może być dla niego trudne.
-No.. przecież jestem tym.. no wiesz.-wypowiedział to zdanie jak najgorsze przekleństwo
-To nic nie zmienia. Przecież wiesz, że cię kocham. Znam cię od lat i wiem, że nie skrzywdził byś nawet muchy. A to, że jesteś wilkołakiem nie jest twoją winą.
-I jesteś pewna, że bez względu na to, nadal chcesz ze mną być?-chciał się upewnić
-Już ci powiedziałam, że to niczego nie zmienia. Kocham cię.
-Ja też cię kocham, Ann.-powiedział i pocałował ją w lekko zaróżowione od zimna usta.
Szczęśliwi, po wyjaśnieniu sobie wszystkiego, zaczęli jeść przyniesione przez Remusa kanapki i popijali gorącą herbatą na rozgrzanie.
_________________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór. Lily i James cały dzień przesiedzieli w maleńkiej kawiarence. Lilka była zachwycona. Nie wiedziała, że James jest takim romantykiem! Zaskoczył ją, i to bardzo. Zjedli pyszny obiad i rozmawiali, bardzo długo rozmawiali. O wszystkim. O swoich domach, o rodzinie, o dzieciństwie i wspominali swoje dawne kłótnie. Ich codzienne dialogi znane były na całą szkołę:
-Hej Evans, umówisz się ze mną?
-Prędzej piekło zamarznie, Potter.

I tak ciągle. Oczywiście nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu Jamesa.
-Kochanie, robi się późno. Chyba trzeba wracać.-przerwał zamyślenie Lil James
-Masz rację, zbierajmy się.
Po drodze zaczepili o Remusa i Ann, a potem o całujących się Blacka i Dor.
-Fiu fiu, Łapa. A jednak udało ci się poderwać Meadowes. I to widocznie całkiem nieźle ci to wyszło.-zaśmiał się Potter
-Zamknij jadaczkę.
-Uuu, Łapciu, a co ty taki niegrzeczny?-spytał Luniek
-Wcale nie. Po protu do idioty tak trzeba.-zaśmiał się
-Z tym się zgadzam!-krzyknęła Lil, a James posłał jej obrażone spojrzenie
-Może już chodźmy do zamku, zimno mi.-poskarżyła się Ann
Remu objął ją ramieniem i ruszyli całą paczką (oprócz Petera, który zjadł za dużo słodyczy i leżał w Skrzydle Szpitalnym) do zamku.
To był udany dzień. Wszyscy tak uważali. Byli szczęśliwi i wydawało się, że nic nie może zaburzyć ich szczęścia.
___________________________________________________________________________
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Jak dla Lilki trochę za wielkimi. Zostało tylko 5 dni. 5 dni nauki, a potem.. wymarzony spokój. Święta spędzali w Hogwarcie, tak jak ustalili. Nic nie wskazywało na to, że ktoś zmieni plany.
Było późne popołudnie. Jak to zwykle bywa uczniowie siedzieli w dormitoriach i pokojach wspólnych, ponieważ pogoda nie sprzyjała na spacer po błoniach. Był okropny wiatr, a do tego padał śnieg. Nieliczni uczniowie, którzy wzięli już na poważnie ostrzeżenia nauczycieli o egzaminach końcowych, popołudnie spędzali w bibliotece. Do tych nielicznych osób zaliczała się właśnie Lilka. Nie o to chodzi, że ona czegoś nie umiała. O nie! Ona po prostu bała się, że czegoś zapomni, a co za tym idzie, że obleje egzaminy, pokarze, że szlamy jednak są gorsze od czarodziejów czystej krwi i takie inne wymysły Lilki.  Oczywiście każdy jej to wybijał z głowy, ale ona nie chciała tego słuchać. A szczególnie to nie chciała słuchać Jamesa.
Retrospekcja
Siedzieli razem w pokoju wspólnym. Całą paczką. Każdy robił coś innego. Ann z Remusem rozmawiali przyciszonymi głosami i co chwilę chichotali. Dorcas patrzyła zamyślona w ogień. James z Blackiem omawiali nowe taktyki Quidditcha. A Lilka, jak każdy może przewidzieć, siedziała z nosem w książce. A konkretnie uczyła się Starożytnych Runów. Potter z przyjacielem właśnie skończyli omawiać te taktyki i James zaczął z nim ożywioną rozmowę. Ożywioną, w pojęciu Pottera, oznaczało wymachiwanie rękami i darcie się na cały regulator. Po kilku chwilach już wszyscy przyłączyli się do rozmowy. Nawet Peter, który wrócił właśnie z kuchni z nowym zapasem ciastek. Tylko jedna osoba w całym pokoju wspólnym ich nie słuchała. Właśnie Lilka. Co chwilę spoglądała tylko na swojego chłopaka z rządzą mordu w oczach. W końcu nie wytrzymała..
-Potter! Zamknij łaskawie jadaczkę i przestań się tak drzeć! Niektórzy próbują się uczyć!
-Tak? A kto na przykład?
-Nie wiem czy zauważyłeś, nieogarnięty oszołomie, ale właśnie ja.-fuknęła. Większość mieszkańców Domu Lwa zwróciło głowy w ich stronę. No tak. Kłótnia Evans i Pottera. Jak można taką okazję przepuścić.
-Przecież ty nie musisz się tyle uczyć, Evans. Jesteś piekielnie mądra, mądrzejsza nawet ode mnie. Dam sobie rękę uciąć, że zdasz najlepiej z roku.
-Słyszałem i zapamiętam.-wtrącił Black,a Dor szturchnęła go w żebra.
-Mówisz tak tylko dlatego, bo wiesz, że zdasz lepiej.- powiedziała ignorując uwagę Blacka, a przyjaciele i inni zgromadzeni wybałuszyli oczy. Już wiedzieli, że będzie kłótnia.
-Wcale nie! To, że się nie uczę ciągle nie znaczy, że wcale.
-No świetnie. A teraz uważasz, że jestem kujonem.
-Ja tak nie powiedziałem..
-ale pomyślałeś.-skończyła za niego Evans
-Wcale nie. Lily, błagam, ty wcale nie musisz się tyle uczyć.
-Muszę. Jak się nie nauczę to zapomnę i nie zdam. Może tobie to nie robi wielkiej różnicy, bo drużyny z całego świata będą się o ciebie bić, ale ja się przejmuję ocenami.-fuknęła znowu
-Ej, mi też zależy!-oburzył się James-Po prostu uważam, że ty tego nie potrzebujesz.
-Ale to nie ty jesteś głupią szlamą! Od pokoleń twoja rodzina jest czystej krwi. I dlatego wiesz, że zdasz!-krzyknęła w końcu oburzona
-Lily..
-Wiesz co, Potter? Wypchaj się.-powiedziała i tą także wybitną wypowiedzią zakończyła dyskusję z Jamesem i udała się do dormitorium mrucząc pod nosem coś co brzmiało mniej więcej jak  "Potter", "Głupi wypłosz". James pokręcił tylko głową nad głupotą swojej dziewczyny.
Koniec retrospekcji

Od tamtego wieczoru Lily nie odezwała się do Jamesa ani razu. A minęły już 2 dni. Najgorsze było to, że on znowu, jakby nigdy nic, zaczął podrywać każdą dziewczynę jaką napotkał. Lilka aż gotowała się ze złości, ale nie zamierzała pierwsza się odezwać.
__________________________________________________________________________
-Trzeba coś zrobić, żeby ta szlama nie trzymała się tak blisko Pottera. On może nam się przydać.-słyszeli syczący głos swojego pana
-Czy ma ktoś z was jakiś pomysł?-zwrócił się do śmierciożerców
-Panie.. Można rzucić Imperiusa na jakąś dziewczynę, żeby go pocałowała. Ta ruda mu tego nie przepuści.-zaśmiała się złowieszczo Bellatrix
-To doskonały plan... doskonały.. A więc ty rzucisz urok. Najlepiej na kogoś z Ravenclawu.
-Oczywiście panie.-ukłoniła się nisko Black i poszła wykonać polecenie.
________________________________________________________________________
Właśnie wracała z biblioteki i zobaczyła Pottera flirtującego z jakąś Krukonką. "Niech robi co chce" pomyślała Lily, chociaż była o niego cholernie zazdrosna. W jednym momencie, kiedy Lily rozmyślała jaki to Potter jest głupi, zobaczyła jak owa Krukonka zarzuca mu ręce na szyje i zaczyna go całować. "No nie! Tego to już zawiele" pomyślała zła. Wiele mogła znieść, ale nie to, że ktoś obściskuje jej Jamesa. W końcu ona nadal była jego dziewczyną! W jednej chwili złość, a nawet wściekłość, zamieniła się w smutek. James ogłupiały odsunął od siebie dziewczynę i zobaczył Lilkę. Płakała. I to przez niego. Bo był taki głupi i nie podszedł do niej i nie przeprosił. Lily napotakała jego spojrzenie, odwróciła głowę i uciekła do wieży Gryffindoru.
-Lily! Lily, zaczekaj!-krzyczał za nią Rogacz i ruszył za nią. Dobiegł do portretu Grubej Damy i wszedł do środka. Stała tam Lil, cała zapłakana.
-Lily...
-Nie odzywaj się do mnie!
-Lily, proszę wysłuchaj...
-Nie mam zamiaru cię słuchać! Odwal się!
Już miała zamiar iść do dormitorium, ale James nie miał zamiaru jej puścić. Złapał ją za rękę i jednym ruchem obrócił ją tak, że patrzyła mu w oczy. Już nie płakała, ale widać było, że jest zła. Cholernie zła. Nie chciała patrzeć w jego oczy. Spuściła głowę, ale i tym razem Potter nie dał za wygraną i podniósł jej podbródek, żeby na niego spojrzała.
-Lily, to nie ja ją pocałowałem. To jakaś wariatka.-zaczął się tłumaczyć chłopak
-I jeszcze mi może powiesz, że z nią nie flirtowałeś?-spytała wkurzona.
-Nie flirtowałem z nią!
-Nie jestem głupia.
-Słuchaj.. ona wyglądała jakoś dziwnie.. jakby pod działaniem Imperiusa..
-Czy ty w ogóle słyszysz co mówisz?! Po co niby ktoś chciałby nas skłócić?
-Nie wiem.. Ale jeszcze się dowiem!
-Słuchaj, nie usprawiedliwiaj się głupio.
-Ale to nie jest żadne usprawiedliwienie, ja tylko mówię, że ona..
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?!-przerwała mu i pobiegła ze łzami w oczach do swojego dormitorium.
------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze. :) Postarałam się, żeby było trochę więcej opisów. Zapraszam do komentowania. :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 7.

"Stracić najlepszego przyjaciela, to jak stracić cząstkę siebie"

Od snu Lilki minęły już 2 tygodnie. Błonia zaczęły pokrywać pierwsze płatki śniegu.  W końcu była już połowa grudnia. Jako pierwsza w dormitorium dziewczyn obudziła się właśnie ona.
-8:00. No to świetnie. Mam tylko pół godziny do śniadania.
Zaraz po niej zaczęły budzić się dziewczyny.
-Kto idzie pierwszy do łazienki?-spytała zaspana Dor.
-Najpierw ja, potem ty, a na końcu Ann.
-Dobrze, że ustaliłyśmy wczoraj kolejkę. Znając życie byłaby wojna.-zaśmiała się Smitch
Wyszykowały się. Była 8:45. Ruszyły do Wielkiej Sali na śniadanie.
-Cześć!-przywitała się ze wszystkimi Dor.
-Cześć!-powiedziała chórem 1/2 Huncwotów. Pottera i Blacka gdzieś wcięło.
-A gdzie James?
-Łapa wyciągnął go pogadać. Powinni zaraz przyjść.

W tym samym czasie

-Łapa, na gacie cholernego Merlina, głodny jestem!
-Nie jęcz Rogaty, pogadać chcę.
-No więc słucham. Tylko się streszczaj, bo ci padnę z głodu!
-Zapamiętać! Nigdy nie wyciągać Pottera żeby pogadać, kiedy jest głodny. No dobra.. Stary, nie wiem co robić... Chyba się zakochałem..
-Nic nowego.
-Ale teraz tak na serio, Imbecylu. Czy jak widzisz Rudą to serce tłucze ci się jak szalone?
-No tak..
-Cholera!-zaklął pod nosem Black
-Może byś z łaski swojej mi wyjaśnił co tam mruczysz pod nosem?
-Rogacz, ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?-udawał, że nie usłyszał komentarza kumpla "Hahaha, bardzo śmieszne"i kontynuował-Zakochałem się w Meadowes!
-W Czarnej?
-No chyba mówię.
-Uuu, stary. Dor to twarda sztuka. Tak łatwo jej nie zdobędziesz.
-No co ty nie powiesz?-spytał sarkastycznie Łapa.
-Mówię tylko jak jest. Weź ją może zaproś na jakąś randkę, czy coś. To ty jesteś specem w tej dziedzinie.-zaśmiał się
-Tak, tak.. Ale ja pytam serio!
-A ja serio odpowiadam. Niedługo pewnie będzie wypad do Hogsmead. Zaproś ją na randkę.
-Eh, sam nie wiem..
-Słuchaj, zrobisz jak zechcesz, ale to jest rada najlepszego przyjaciela-tu oboje się zaśmiali- ale teraz, błagam, chodźmy już na śniadanie, bo dłużej nie wytrzymam!-jęknął Rogacz
-Będziesz gruby.-skwitował Syriusz i ruszyli na śniadanie.
______________________________________________________________________________
Śniadanie już dawno się skończyło. Oczywiście Lily namawiała Jamesa, żeby jej powiedział o czym gadali, ale on zbywał ją tylko ruchem ręki. Siedzieli teraz w klasie od Wróżbiarstwa. Remus i Ann nie chodzili na ten przedmiot. Jak to oni mówili: "Do niczego mi się to w życiu nie przyda!".  Profesor Berta Jonson* właśnie wyjaśniała jak odczytywać przyszłość ze szklanej kuli. Oczywiście Potter i Black zaczęli się wygłupiać a Lil patrzyła na nich, że tak łagodnie powiem, jak na idiotów.
-No więc, Rogaty. Ożenisz się z Wiewiórą i będziecie mieli ślicznego synka.-śmiał się Black
-Ach tak? W takim razie ty ożenisz się z Czarną, ale ona zostawi cię po kilku miesiącach mówiąc, że jesteś "życiowym nieudacznikiem, który wkurza ją na każdym kroku"-zrewanżył się Potter
-Och, a ja za to widzę, że jeśli obaj nie przestaniecie mi przeszkadzać to będziecie przez tydzień siedzieli w Skrzydle Szpitalnym.- wkurzyła się Lil. Chyba jej posłuchali, bo do już się nie odezwali.
-No to może pan, panie Black? Niech pan coś wyczyta.-profesor Jonson właśnie podeszła do chłopaków.
-A więc. W najbliższym czasie zdarzy się jakieś nie szczęście. Nie będzie ono miało wielkiego wpływu na innych, lecz jedna osoba bardzo to przeżyje. W świecie czarodziejów zaczną dziać się straszne rzeczy. Straszniejsze niż możemy sobie  wyobrazić, pani profesor. Och, tak. Niektórzy ludzie będą twierdzić, że zacznie się polepszać, lecz się mylą.-skończył, swoją także
świetną wypowiedź (oczywiście wyssaną z palca) Łapa. Profesorka przyjrzała się kuli i podskoczyła jak oparzona.
-Panie...
-Black.-dokończył za nią.
-Ach, tak. Panie Black, to jest... prawda! Ma pan niesamowity dar! Niewielu ludzi posiada dar jasnowidzenia. Ale pan.. Och, tak! Jest pan najlepszym uczniem w tej klasie! Często przysłuchuję się pańskim przepowiedniom i większość z nich jest o dziwo prawdziwa! Niespotykane!-i odeszła dalej mówiąc jaki to on jest cudowny, pozostawiając Łapę w lekkim osłupieniu. Lekkim?! On był w szoku! i to dosłownie!
Wychodząc z sali, chłopaki zaśmiewali się z tego co 'przepowiedział' Syriusz.
-"Straszniejsze niż możemy sobie wyobrazić, pani profesor." Hahaha, Łapa, jesteś genialny!-skwitował James wycierając łzę.
-Och, Potter, aż tak cię wzruszyła opowieść Blacka, że się aż popłakałeś?-skwitowała Lily
-A co, Evans? Ciebie nie wzruszyła moja doskonała opowieść?-zapytał Łapa
-Nie.
-Ej, czy ktoś widział Petera?-zapytał James
-Pewnie poszedł do kuchni. Przecież go znasz.
-No tak.
______________________________________________________________________________
Peter szedł właśnie do kuchni. Był głodny. "Mam ochotę na ciastko."-stwierdził. Dobrze, że skrzaty domowe pracujące tu go lubiły. Nagle przed nim dosłownie wyrosła z ziemi Bellatrix Black.
-Ej, patrzcie kogo tu mamy! Pettigrew!-krzyknęła-O, Pettigrew, jak miło cię widzieć.-zwróciła się do Glizdogona
-B-Bellatr-rix. C-co ty tu robisz?-zapytał nerwowo.
-A gdzie to się wybieramy?-usłyszał chłodny głos Malfoy'a
-Ja, ja... Ja już muszę iść. Miło było was spotkać!-pisną i miał zamiar uciec.
-Och, nie Pettigrew. Czy Glizdogon, tak? Tak cię nazywają, ci Huncwoci czy jak im tam. Pójdziesz z nami. Czarny Pan uciesz się z naszego spotkania.-zaśmiał się szyderczo Lestrange. Peter przełknął głośno ślinę ze strachu, ale nie stawiał im oporu.
Wiedział, że i tak by nie wygrał. Jakby nie patrzeć, ich było chyba pięcioro a on tylko jeden...
______________________________________________________________________________
Zbliżał się wieczór, kiedy do okna zapukała domowa sowa Lily. Usiadła na jednym z foteli i zaczęła czytać list.

Lily,
mam nadzieję, że na święta przyjedziesz do domu. Wiem, że chciałaś zostać w szkole, z przyjaciółmi, ale tyle się ostatnio złych rzeczy dzieje.. Ja, wolałabym żebyś była w domu. Naprawdę, córeczko, będę spokojniejsza. I nie próbuj mnie przekonać, że ten cały Voldemort czy jak mu tam boi się waszego dyrektora i nie zaatakuje szkoły! Nigdy nie wiesz co może się wydażyć! Więc prosimy Cię z ojcem, bądź w święta przy nas. Mam nadzieję, że w szkole wszystko w porządku.
Całuję,
Mama

Lily westchnęła. A już miała nadzieję, że zostanie w Hogwarcie!
-Co jest, Lil?-z zamyślenia wyrwał ją głos Dorcas
-Na święta jadę do domu.-stwierdziła krótko
-Ale Lily! Przecież mówiłaś nam, że zostaniemy w Hogwarcie. Razem.
-Wiem, Dori, ale mama boi się, że coś może mi się stać i w święta chce mieć mnie przy sobie.
-A co ci się tutaj może stać?-spytał zdziwiony Łapa- Hogwart jest najlepiej strzeżonym miejscem. No może oprócz Banku Gringotta.
-Ja to wiem, ale moją mamę będzie gorzej przekonać. W świecie mugoli też jest coraz więcej ataków. Ona wie co się dzieje i się po prostu o mnie boi. Pojadę do domu i tyle.-westchnęła
-Nie, czekaj! Możecie przyjechać do mnie! Mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
-Nie, James! Ja nie chce nikomu robić problemów. Z resztą, jak niby przekonać mamę?-zaprzeczyła Lil.
-Powiedz jej, że mój tata jest aurorem i będziesz pod doskonałą opieką.-w tym momencie wskazał ręką na siebie i na Blacka.
-No jasne! Rodzice Rogacza są świetni! Na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Jak mi pozwolili tam zamieszkać to i na wspólne święta się zgodzą.-krzyknął ochoczo Black.
-Ty mieszkasz u Jamesa?-zdziwiła się Ruda
-Długa historia. W każdym bądź razie, każdy pisze do rodziców, że święta spędzamy u nas!
-Racja!-poparł kumpla Potter
-Kto się pisze?-podniesionych rąk było 6.
-A gdzie Glizdek?-spytał Remus-jeszcze nigdy tak długo nie myszkował w kuchni-zamyślił się
-Może mu się przysnęło. Poczekamy do jutra. Jak się nie zjawi, zaczniemy go szukać- stwierdzili.
______________________________________________________________________________
Mamę Lilki nie łatwo było przekonać, ale w końcu się zgodziła. A więc wszyscy mogą jechać! Glizdek też się znalazł. Tak jak myśleli, przysnął w kuchni. Przynajmniej tak im powiedział. Wolał, żeby tak myśleli niż mieli się dowiedzieć, że 'uprowadzili' go Ślizgoni.
-Dziewczyny!!! Widziałyście?-zapiszczała Dor, gdy wpadła do dormitorium
-Ale o czym?
-Wypad do Hogsmead! W sobotę!
-Dor, sobota jest za dwa dni.-chciała trochę zgasić zapał przyjaciółki, Ann
-To jeszcze lepiej! Mam kilka rzeczy do kupienia-stwierdziła po chwili zastanowienia i rzuciła się na swoje łóżko.
-A tu co tak wesoło?-zapytał Remus siadając obok swojej dziewczyny, Ann.
-Dorcas szaleje. Czyli w sumie nic nowego.-zaśmiała się blondynka. Czarna udała, że się obraża i dodała.
-Jest wypad do Hogsmead. W sobotę.-stwierdziła nadal patrząc na dziewczyny trochę obrażonym wzrokiem. James spojrzał na swojego najlepszego kumpla, a on tylko wznióśł oczy do sufitu.
-No to co Evans, może dasz się zabrać na randkę?-zapytał chłopak Rudej obejmując ją ramieniem.
-A co będę z tego miała?-zapytała zadziornie.
-Zastanówmy się... Spędzisz miło czas z bardzo miłym i zdolnym uczniem-uśmiechnął się uroczo.
-Och, Potter, nie miałeś mówić o mnie tylko o korzyściach pójścia z tobą na randkę.-wystawiła mu język, a reszta towarzystwa się zaśmiała.
-No skoro nie chcesz.. Ale teraz powtórz za mną... Chcę
-Chcę..-powtórzyła zdziwiona
-iść z tobą na randkę.
-iść z tobą na randkę. Ale o co... Ty podstępny manipulancie!-krzyknęła kiedy uświadomiła sobie właśnie co zrobiła.
-Też cię kocham, wredoto.
Cała paczka wybuchła wówczas śmiechem.
______________________________________________________________________________
Było śniadanie. W Wielkiej Sali było mało uczniów. Nagle do pomieszczenia dosłownie wtoczyła się grupka Ślizgonów. Jeden z nich spojrzał na Lily, kiedy odwróciła się żeby zobaczyć kto narobił takiego rabanu. Ale jego oczu nie chciała widzieć. Severus Snape. Jej dawny przyjaciel, najlepszy przyjaciel. Szybko odwróciła głowę, a w jego oczach znikła jakakolwiek radość i siadł ze swoimi przy stole. Lil przypominała sobie wszystkie chwile z nim spędzone.
< -Lily, nie rób tego!-krzyknęła starsza siostra.
Ale ona rozhuśtała się bardzo wysoko i wyleciała w powietrze wybuchając radosnym śmiechem, jednak zamiast zwalić się z łoskotem na asfalt zawisła w powietrzu jak artystka pod kopułą cyrku i wylądowała lekko.
-Lili, mama mówiła, że ci nie wolno!
-Przecież nic mi się nie stało!-odparła chichocąc- Tuniu, popatrz na to.Zobacz, co potrafię.
Lily wyciągnęła rękę. Kwiat leżał na jej dłoni, rozchylając i zwijając płatki.
-Przestań!
-Przecież cię to nie boli.
-Tego nie wolno robić.. Jak ty to robisz?-spytała z nutą zazdrości
-To chyba oczywiste nie?-zawołał Snape
-Co jest oczywiste?-zapytała Lily
-Wiem kim jesteś.
-O co ci chodzi?
-Jesteś.. jesteś czarownicą.
Zrobiła obrażoną minę.
-Nie wolno tak przezywać!>-tak się poznaliśmy-pomyślała Lil
<-Tak mi przykro.
-Nie interesuje mnie to.
-Przepraszam!
-Oszczędź sobie płuc.
Była noc. Lily, w szlafroku, stała z założonymi na piersiach rękami przed portretem Grubej Damy.
-Wyszłam tylko dlatego, że Mary mi powiedziała, że zamierzasz tu spać, dopóki nie wyjdę.
-Tak było. Tak bym zrobił. Nie chciałem nazwać cię szlamą, tak mi się po prostu..
-Wyrwało, tak?-w jej głosie nie było współczucia-Już za późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w ogóle z tobą rozmawiam. Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy... no i co, nawet nie możesz zaprzeczyć! Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi zostać! Nie możesz się doczekać chwili, gdy staniesz się sługą Sam-Wiesz-Kogo, prawda?
Otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Nie powiedział nic.
-Nie mogę już dłużej udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, ja wybrałam swoją.
-Nie... wysłuchaj mnie, ja nie chciałem...
-...nazwać mnie szlamą? Przecież tak nazywasz każdego, kto urodził się w rodzinie mugoli, Severusie. Czym ja się różnię?>-tak się właśnie pokłócili. W oczach Rudej stanęły łzy. Niby minęło już prawie 2 lata od ich kłótni, ale ona nadal to przeżywała. Prawdę mówiąc, Snape, zajmował miejsce w jej sercu.

Stracić najlepszego przyjaciela, to jak stracić cząstkę siebie

James chyba wiedział o co chodzi, bo omiótł spojrzeniem stół Slytherinu i przytulił pocieszająco Lil.
-Wszystko się ułoży. Nie przejmuj się nim.-szeptał jej do ucha
-Wiem, ale... to był mój najlepszy przyjaciel. Nie potrafię o nim tak po prostu zapomnieć. On za dużo dla mnie znaczył, James.
-No już. Ćśśś... jestem przy tobie.
-James?
-Tak?
-Co będzie potem? Co będzie z nami? Z nami wszystkimi?
-Wszystko będzie dobrze Lil, nie martw się.-chłopak starał się ją pocieszyć.
-Kocham Cię, James. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-Ja też Cię kocham.-powiedział i pocałował swoją dziewczynę.
-No ale żeby tak przy wszystkich na śniadaniu?-spytał Black
-A ten kundel, jak zwykle potrafi wszystko zepsuć dwoma słowami...
-Ej, tylko nie kundel!-oburzył się na słowa przyjaciela
-No dobrze, Łapciu. Przecież wiesz jak cię kocham.-powiedział James i parsknął śmiechem
-Czy mam się czuć zazdrosna?
-O niego nie musisz.-odpowiedział James i znowu dał ukochanej buziaka.
-Ej! Jestem za młody na takie sceny!
Każdy kto to słyszał od razu wybuchł niekontrolowanym śmiechem.

__________________________________________________________________________________
*nie wiem jaki był wtedy nauczyciel, więc wymyśliłam nową postać na potrzebę opowiadania

Komentujcie, bo komentarze pokazują czy w ogóle ktoś czyta moje wypociny. :D

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 6.

Chcę trochę nadrobić moją długą nieobecność ;> Miłego czytania i komentujcie!:D
_________________________________________________________________________
"-Dlaczego on musi taki być?"
 Siedziała już od dobrych kilku godzin nad referatem z Historii Magii. Nie mogła się jednak skupić, ponieważ jej myśli były teraz przy Blacku, który pewnie siedział teraz z tą cycatą blonyną. "Dlaczego on musi taki być?"-powiedział jej cichutki głosik w głowie. Starała się ze wszystkich sił o nim zapomnieć, jednak nie przynosiło to pożądanego efektu. Nadomiar złego, z każdą chwilą myślała o nim coraz więcej. "Skończony dupek!"-pomyślała-"Tak chce się bawić? No to zobaczymy kto się
będzie śmiał ostatni!"-pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem, bo obmyśliła już na niego "szatański plan".
------------------------------------------------------------
"No idź, bo ci jeszcze ucieknie!"-te słowa cały czas obijały się Syriuszowi o głowę. Wydawało mu się, że słyszał w tym odrobinę żalu. "Dlaczego ona musi taka byc?"-powiedział mu cichutki głosik w głowie. No właśnie, dlaczego? Od początku roku podkochiwał się w niej, ale nie miał zamiaru jej tego powiedzieć. Kiedyś postanowił sobie, że nigdy się nie ustatkuje, a to mogłoby zepsuć
jego plany. Popatrzył jednak na swoją "zdobycz". Ona nic dla niego nie znaczyła. To miała być tylko jednorazowa przygoda. A jednak, kiedy na nią patrzył, czuł dziwne ukłucie w sercu i głos Dorcas w swojej głowie "Dlaczego mi to robisz?" Postanowił porzucić "wybrankę" i poszedł do biblioteki. "Jak to ma być miłość, ta ja się na to nie piszę!"-pomyślał.
-------------------------------------------------------------
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy przez dziurę pod portretem wpadli Lily i James. Nagle stanęli w szoku. Remus i Ann siedzieli przytuleni do siebie i z czegoś się śmiali. Niby nic w tym dziwnego, a jednak coś przkuło ich uwagę. Remus właśnie ją pocałował.
-Fiu fiu..-zagwizdał James.-widzę, że nasz Lunio w końcu wydoroślał-powiedział, za co Lilka walnęła go w żebra.Lupin i Ann oderwali się od siebie mocno zarumienieni i spojrzeli w tamtym kierunku. Remus już chciał coś odpowiedzieć, jednak Potter nie dał mu dojść do słowa.
-No stary, trzeba to opić!-krzyknął uradowany.
-Niby co?-Lunatyk starał się udawać zaskoczonego.
-No jak to co? Przecież masz dziewczynę!
-Ah tak. Zapomniałem wam powiedzieć. Poznajcie Ann, moją dziewczynę.-powiedział sarkastycznie.
-Oj Remii, Remi..-powiedział Rogacz i cała czwórka wybuchła śmiechem.
-A co tu tak wesoło?-zapytał Łapa, który właśnie wszedł do pokoju wspólnego razem z Dor.
-A nic takiego, tylko... Lunio ma dziewczynę!-wydarł się Potter.
-Serioo? No stary, gratulacje. Która to szczęściara?-zapytał uśmiechnięty Łapa.-Czyżby nasza Ann?
-Yhym. Chłopaki my już pójdziemy...-powiedziały dziewczyny i zabrały Smitch do dormitorium.
---------------------------------------------------------
-Ann! Czy to prawda?-chciała się dowiedzieć Ruda
-Ale co?-udawała, że nie wie o co chodzi.
-Że Remus to twój chłopak, ciemnoto!-inicjatywę przejęła Dorcas
-Aaa, to.. No tak, to prawda.-odparła Ann i zaczerwieniła się
-Od kiedy?
-Od dzisiaj.
-----------------------------------------------------------
W tym samym czasie w dormitorium chłopców z VII roku panowało zamieszanie.
-Stary, to serio twoja dziewczyna?-dopytywał się Syriusz.
-Ale kto? Lunatyk ma dziewczynę?!-zapytał zaciekawiony Peter.
-Oj, Glizdku, Glizdku... Siedzisz ciągle w kuchni i omijają cię najciekawsze rzeczy.-zaśmiał się Rogacz.
-A teraz wracając do ciebie, Lunio. To jesteś w końcu z Ann, czy nie?-Łapa nie dawał za wygraną.
-Tak.-odpowiedział spokojnym głosem Lupin
-I ty mówisz o tym tak spokojnie?! Trzeba to uczcić!-wrzasnął Potter. Gdyby nie to, że wcześniej wyciszyli pokój, pewnie postawiłby całą wieżę Gryffindoru na nogi.
-Niczego nie trzeba uczcić. Czy jak Syriusz ma jakąś nową dziewczynę, to robicie z tego taką wielką aferę?
-Oj, Lunio, to by było za często.-zaśmiał się Glizdogon.
-No w sumie racja, ale i tak nie musicie robić z tego takiego wielkiego halo.-odpowiedział Remus-A teraz dobranoc.
-Dobranoc.-powiedzieli chórem i wszyscy zniknęli za kotarami swoich łóżek.
----------------------------------------------------------
Koniec listopada zbliżał się nieubłaganie. Zbliżającą się zimę było już widać za oknami. Dorcas siedziała przy kominku w pokoju wspólnym. Był środek nocy, ale dziewczyna nie mogła spać. Cały czas myślała o Syriuszu. "Jeśli to ma być miłość, to ja rezygnuję!"-pomyślała. Nie mogła jednak przestać o nim myśleć. O ostatnich wakacjach spędzonych wspólnie w domu Rogacza, o pierwszym spotkaniu <Mała dziewczynka stała samotnie na peronie 9 i 3/4. Właśnie ciągnęła do pociągu swój
szkolny kufer, kiedy ktoś złapał ją za rękę. -Może ci pomóc?-zapytał mały chłopczyk o długich, czarnych włosach i ciemnych oczach. -Tak, dzęki. A tak w ogóle, jestem Dorcas.-przywitała się dziewczynka. -Syriusz. Chodź poszukamy mojego kumpla. Jest już gdzieś w pociągu.-powiedział chłopak i wciągnął dwa kufry do środka> Nagle z zamyślenia wyrwało ją jakieś chrząknięcie. To był ON. Stał i się w nią wpatrywał.
-No co się tak patrzysz?-zapytała zadziornie.
-Ja.. Nie, wydaje ci się.-powiedział i spojrzał w ogień.
-Dlaczego nie śpisz?
-Wiesz, jakoś nie mogłem.. A tobie co się stało?
-Nic, tylko mam ten sam problem co ty.-powiedziała i wkuliła się w fotel.
-Czyli nie tylko ja cierpię na bezsenność.-zaśmiał się Łapa i przysiadł obok niej.

-O czym tak rozmyślasz?-zapytał po chwili milczenia
-A, wiesz, przypomniałam sobie jak się poznaliśmy.
-Ah, tak. Dorcas z długim, grubym warkoczem... Niezapomniany widok-zaśmiał się
-Ha ha ha, bardzo śmieszne-Czarna starała się, by jej głos zabrzmiał sarkastycznie, lecz nie bardzo jej się to udało.
-Oj, Meadowes, ty nigdy się nie zmienisz.-powiedział i przysiadł się do niej-Ale za to cię lubię
Dorcas spojrzała na niego zaskoczona, a Black pomyślał w duchu:"Co ty gadasz?"
-Idiota!-powiedział już na głos
-Co?
-Nie, nic.. Ja.. Chyba już pójdę... spać mi się zachciało... No to.. Na razie Meadowes.-nie wiedział dlaczego się jąkał
-No ja też idę. Na razie Black.
Prawda była jednak taka, że choćby bardzo chcieli i tak nie potrafili zasnąć.
-------------------------------------------
*Sen Lilki*
Stała w jakimś domu. Nie wiedziała dokładnie gdzie jest, ale coś jej to przypominało. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej weszła w głąb pomieszczenia. Była w salonie. Przynajmniej tak jej się wydawało. Na kominku stało mnóstwo zdjęć małego chłopczyka o czarnych, rozczochranych włosach i oczach takich samych jak ona. Zatrzymała się i wpatrywała w zdjęcia przez dobre kilka
minut. Nagle coś przeleciało obok niej. To ten chłopczyk na małej miotełce śmigał po domu, a jego rodzice nie mogli go złapać.
-Zabiję Łapę za tę miotłę!-wrzasnęła kobieta o rudych włosach i zielonych oczach. "To ja! Tylko starsza.." Pomyślała Lil.
-Oj, nie przesadzaj kotku. Przecież to mała miotełka. Kto wie, może Harry będzie tak dobrym szukającym jak jego tata.- te z kolei powiedział, a przynajmniej tak się Lilce wydawało, tata chłopczyka. Nagle zza rogu wyszedł ten oto nieznany mężczyzna.
-James! Nie przechwalaj się tylko go łap! A co będzie jak wyleci na podwórko? Przecież wiesz, że Voldemort na nas poluje!
-Lilka, nie przesadzasz troszeczkę? Przecież on się tylko bawi..-westchnął Potter
Nagle scena zmieniła się.
-Lily on tu idzie. Zabieraj Harry'ego i uciekaj! Słyszysz mnie? Ratuj Harry'ego! Ja go zatrzymam.
Do domu wszedł Voldemort. Lil pobiegła do pokoiku Harry'ego. Przez uchylone drzwi zobaczyła błysk zielonego światła. Zamknęła je i posadziła chłopczyka w łóżeczku.
-Harry, mamusia cię kocha.. Harry, tatuś też cię kocha.. Musisz być dzielny Harry..-szeptała do synka
Do pokoju wparował on.
-Odsuń się głupia! Odsuń!
-Nie! Nie Harry.. Błagam tylko nie Harry!
-Odsuń się, jeśli chcesz jeszcze żyć!-zasyczał
-Nie.. Błagam, zabij mnie, ale nie Harry'ego.. Błagam tylko nie Harry!
-Avada Kedavra!-wypowiedział. Ostatnie co zobaczyła to błysk zielonego światła.

*Koniec snu*

Rozdział 5.

Długo nie było posta, więc dodam następnego :) Miłego czytania i komentujcie! :D
______________________________________________________________________
"-Jak to ma być miłość, to ja się na to nie piszę!"
Rogacz od samego rana miał zł humor. Dlaczego? Przez jego wspaniałych przyjaciół. Jak oni mogli pomyśleć, że dał Lilce jakiś eliksir miłosny?! Z zamyślenia wyrwał go dobrze znany mu głos.
-Co się dzieje, James?-zapytała Ruda
-Nic takiego, Lilka. Naprawdę.-dodał, bo wydawało mu się, że nie uwierzyła
-Mi możesz powiedzieć...- twierdziła uparcie Evans
-No przecież mówię, że nic mi nie jest!- chłopak też był uparty
-James...
-Oj no dobra... Chłopaki twierdzą, że dałem ci jakiś eliksir miłosny-wyjaśnił
-Ja też to podejrzewam od jakiegoś czasu- zaśmiała się Lily
-I ty Brutusie przeciwko mnie?!
-Przecież wiesz, że żartuje...
-Oczywiście, że wiem.-powiedział i objął ją czule swoją dziewczynę. Tak, dziewczynę! "Merlinie, jak to słodko brzmi.."-pomyślał
NA MÓZG CI PADŁO, CO TY JESTEŚ BABĄ CZY JAK? A ty to kto? SUMIENIE Wredne sumienie.. Tę także inteligentną rozmowę z samym sobą przerwała Lil.
-James, chodźmy do dormitorium...-wymruczała mu do ucha
-Po co? Czyżby pani prefekt nie wystarczył przytulasek na rozpoczęcie nowego dnia?- zapytał również do jej ucha.
-No... tak jakby..-powiedziała i zaczerwieniła się lekko.
-Jak zjem.-powiedział i zaczął szybko jeść tosta.
-Idziemy.-zakomenderował po chwili i porwał Lily z siedzenia. W ostatniej chwili złapała swoją torbę.
James pociągnął ją do swojego dormitorium, bo wiedział, że nikogo tam nie będzie. Kiedy byli już na miejscu chłopak
przyciągnął ją do siebie i objął mocno w talii.
-Co mamy pierwsze?-zapytał
-Wróżbiarstwo.
-A może by tak, nie pójść?
-A co innego moglibyśmy robić?-spytała zdziwiona.
-No nie wiem.. Ale na pewno znajdzie się coś przyjemniejszego od siedzenia w klasie od wróżbiarstwa, prawda Liluś?- zapytał i zaczął wędrówkę ustami po jej szyi. Jego ręce zjechały z jej talii na biodra i przyciągnął ją mocniej do siebie.
-James..?-zapytała cicho. W gruncie rzeczy bardzo jej się to podobało, ale chyba nie była do końca pewna, czego on chce.
-Mhm..-wymruczał i pocałował ją w czoło i zszedł ustami niżej, próbując znaleźć jej usta.
 Nie mogła się już oprzeć i pocałowała go namiętnie. Rogacz zamruczał zadowolony i zaczął powoli przesuwać się w stronę łóżka, co nie było takie łatwe z powodu panującego w ich dormitorium bałaganu. Lily wyczuła, że James chciał czegoś więcej niż zwykle, ale nie zaprotestowała. W końcu opadli łagodnie na łóżko. Potter jedną ręką podpierał się, żeby nie przygnieść rudowłosej osóbki leżącej pod nim, a drugą masował ją po talii. Lilka nie mogła uwierzyć w to co właśnie robili. Gdyby ktoś pół roku temu powiedział jej, że będzie z Rogaczem w jednoznacznej sytuacji wyśmiałaby
go, a na samego Jamesa rzuciłaby jakieś nieprzyjemne zaklęcie. Jednak teraz, wszystko się zmieniło.
Nagle ich pocałunki stały się coraz bardziej zachłanne. James, jednak, w tej samej chwili przestał i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Na pewno tego chcesz?-zapytał cicho
Nie odpowiedziała, tylko wpiła się jeszcze zachłanniej w jego wargi. To mu wystarczyło. Jednak w tej chwili drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Łapa wparował do dormitorium i stanął jak wryty. Lilka i James całowali się i byli już blisko do ściągnięcia z siebie ubrań.
-To może ja wam nie przeszkadzam.
-Łapa?! Psie, co ty tu robisz?
-To także moje dormitorium, więc mam prawo w nim przebywać kiedy mi się podoba.-zauważył bystro Syriusz
-Dobra, dobra. Spokojnie.-załagodziła sytuację Ruda
-A co wy tu..?-zapytał i poruszał do góry brwiami w geście do Pottera.
-A ty tylko o jednym...-odpowiedział mu Rogacz i oboje się zaśmiali.
-To ja już pójdę na kolejną lekcję.-powiedziała Ruda i już zamierzała opuścić dormitorium chłopców, kiedy rozległ się donośny śmiech Blacka.
-Evans, my już nie mamy dzisiaj lekcji.. Wszystko odwołali bo coś się stało na Pokątnej.
-Coś się stało? Kiedy?
-Dzisiaj rano.. pisali w Proroku Codziennym.. poczta przyleciała zaraz po waszym wyjściu.
-Ehh, to straszne..
-Podobno śmierciożercy napadli na jakiś dom.. Podobno przechodnie widzieli rozbłysk zielonego światła, ale nie było nigdzie widać mrocznego znaku.-wyjaśnił Syriusz.
-Na całe szczęście.. Czyli wszyscy nauczyciele poszli tam i nie ma dzisiaj lekcji?
-Na to wygląda, Ruda- zaśmiał się Łapa.
-No to co robimy?
-Hmmm.. Jest jeszcze całkiem ładna pogoda, więc zabieram cię na randkę, księżniczko.-powiedział James i uśmiechnął się do niej uroczo.
-Ej! A ja to co?-obruszył się Black
-A ty, Łapo, przecież tak bardzo chciałeś posiedzieć w SWOIM dormitorium, więc ci nie przeszkadzamy.-zaśmiał się Potter
-Ha ha ha, bardzo śmieszne....
-Chodź Liluś, zostawimy Syriusza sam na sam z dormitorium.-powiedział Rogacz i rzucił się do ucieczki ciągnąc za sobą Rudą.
--------------------------------------------------
-Panie mój..-odezwał się żałośnie.
-Milcz! Nie wykonałeś mojego zadania!-rzucił w jego stronę
-Ależ, Panie, ja na prawdę słyszałem, że mają iść do Hogsmeade...
-Zamilcz! Crucio!-machnął różczką w jego stronę.-Może to cie czegoś nauczy, Lucjuszu!
-Ja, mogę się jakoś odwdzięczyć..-powiedział Malfoy, kiedy zdołał podnieść się już z podłogi.
-To całkiem.... interesujące.
-Jest taka jedna w Hogwarcie, szlama- splunął po wypowiedzeniu tych słów-...Evans. Bardzo uzdolniona, Panie... Myślę, że
może się przydać.. Jest dobra w warzeniu eliksirów, Mistrzu.
-Szlama?!- Voldemort też splunął- Nie będę w moim szeregu trzymał takich szumowin!-zadrwił.
-Ja, pomyślałem, że byłaby bardzo przydatna... Ona, trzyma się z Potterem.
-Potterem, mówisz? Brzmi interesująco..
-Ależ Panie, on nie spuszcza jej z oka.. Zawsze z kimś łazi.. Albo z nim, albo z tymi swoimi przyjaciółkami, albo z Huncwotami.
-Huncwotami?
-Oh, tak. Potter, Black,-tu splunęła z pogardą- Lupin i mały Pettigrew.-powiedziała Bellatrix
-Który Black? Ten, który splamił wasz ród, trafiając do Gryffindoru.
-Tak, Mistrzu. Oni zawsze trzymają się razem.. Nie uda nam się do niej dotrzeć.
-A ten Pettigrew, tak? Co to za jeden?
-Mały, nieporadny tłuścioch. Łazi za nimi, ale oni wydają się go ignorować.-odpowiedziała
-Mały, nieporadny, ignorują go....-powtórzył cicho Lord Voldemort- może przez niego, uda nam się jakoś do nich dotrzeć.
-------------------------------------------------
-I jak, Liluś, podoba ci się?-zapytał, kiedy siedzieli razem na wyczarowanym przez niego kocu w cieniu drzew Zakazanego Lasu.
-Tak, tak.. James?
-Mhmm..
-Przytul mnie.-powiedziała. Zdziwiony jej prośbą chłopak, wykonał ją.
-O co chodzi?-zapytał z troską w głosie.
-Martwię się, tym co się stało dziś na Pokątnej... Mam złe przeczucia, James. A jak mnie przytulasz to czuję się bezpieczniej.
-Nie martw się, kotku-powiedział i pocałował ją w czoło. Jednak Evans znowu to nie wystarczyło. Jego dotyk był dla niej błogosławieństwem. Pociągnęła go za krawat i namiętnie pocałowała.  Nagle usłyszeli głośne gwizdnięcie.
-Fiu, fiuu. Pani Prefekt..-przerwał im znowu Black.
-Black, cholero, zajmij się sobą.. Przeszkadzasz!-warknął Potter
-Pseplasam Logacu..-powiedział Łapa i uśmiechnął się niewinnie- to jus się więcej nie powtózy.. Obiecujee.
-Na ja myślę.-zaśmiał się James.-a czy teraz, szanowny pan Łapa, mógłby zostawić mnie samego z moją dziewczyną?
-No dobra, dobra.. Już wam nie przeszkadzam...-burknął i odszedł w kierunku zamku
--------------------------------------------------
Szedł zamyślony po korytarzu i całkiem niechcący wpadł na jakąś dziewczynę.
-Przepraszam.-bąknął i pomógł jej wstać.-Dorcas?! Co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony, kiedy zobaczył twarz dziewczyny.
-Ciebie też miło widzieć, Black. Właśnie szłam do biblioteki.
-Oh, Meadowes i biblioteka? Coś mi tu nie pasuje.-powiedział, ale za chwilę odwrócił wzrok na jakąś cycatą blondynę.
-No idź, bo ci jeszcze ucieknie!-zadrwiła Meadowes. Od początku roku podkochiwała się w Syriuszu, ale nie miała odwagi mu tego powiedzieć. Lily mówiła, że ona mu też się podoba. "Niezłe żarty"-pomyślała Dor, kiedy Łapa zaczął podrywać
wcześniej upatrzoną "zdobycz". Prychnęła i ruszyła do biblioteki. "-Jak to ma być miłość, to ja się na to nie piszę!"-pomyślała.

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 4.

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale dużo nauki [sami rozumiecie] i trochę brak weny ;// ale postaram się to trochę nadrobić :)) Miłego czytania i proszę komentować :3
_____________________________________________________________________________
 "Wszystko się może zdarzyć.."

Kiedy przeszli na peron, zobaczyli mnóstwo osób. I uczniów i rodziców. obserwowali pierwszorocznych, którzy żegnali się ze swoimi rodzicami. Ruda przeczesała wzrokiem peron i jej wzrok padł na osobę, której nie chciała widzieć. Już nigdy.
Severus Snape patrzył na nią swoimi czarnymi, pozbawionymi radości oczami. Lily zdawało się, że kiedy ją zobaczył coś się w nich zmieniło. Zauważyła w nich radość pomieszaną z tęsknotą. Odwróciła wzrok i pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółmi. Nagle usłyszała za plecami głos, którego nie chciała słyszeć.
-Lily?-zapytał Snape
-Odwal się.-Syknęli równocześnie Black i Potter.
-Spoko chłopaki.-powiedziała radośnie.- Czego chcesz Snape?-jej ton zmienił się na oschły.
-Porozmawiać.-powiedział krótko i odszedł do pobliskiej ściany.
-Poczekajcie chwile, zaraz wracam.
-Jesteś pewna, że chcesz z nim gadać?-zapytał James
-Tak. Muszę to zakończyć raz na zawsze.-odpowiedziała i ruszyła pewnym krokiem do Snape'a

-To o czym chciałeś gadać?
-Ja... Przyłącz się do nas.-powiedział Severus
-Do kogo?
-No..Do mnie i do Czarnego Pana.-odpowiedział trochę zmieszany
-Co?! Jak śmiesz mi to proponować?! Myślałam, że jesteś inny Snape, ale widocznie się myliłam.-powiedziała oschle.
-Ale, Lily, przy nim będziesz bezpieczniejsza.
-I co?! Myślisz, że będę zabijała ludzi? Mylisz się Severusie. Nie wiedziałam, że będzie cię stać na coś takiego.-powiedziała i odwróciła się do swoich znajomych z zamiarem udania się tam.
-Tępa szlama!-powiedział cicho Snape, pewnie licząc, że go nie usłyszy.
-Co powiedziałeś?!
-Niiicc....-zaczął się tłumaczyć Snape.
-Nienawidzę cię!- krzyknęła i ze łzami w oczach pobiegła do swoich przyjaciół.
-Lily! Ja nie chciałem, naprawdę!-krzyknął za nią Severus, ale ona już go nie słuchała. Dobiegła do swoich przyjaciół. Teraz pozwoliła łzom płynąć swobodnie po jej policzkach. James zmartwił się. Podszedł do niej i mocno ją przytulił.
-Co się stało?-zapytał
-On....-zachlipała i wtuliła się mocno w jego tors- chciał, żebym przyłączyła się do V-voldemorrta, a jakk odmówiłam nazwał mnie głupią sz-szlam-mą...- teraz juz na dobre się rozpłkała.
James rozzłościł się nie na żarty. Puścił Lilkę i pociągnął Blacka za ramię. On od razu zrozumiał o co chodzi jego przyjacielowi.

-Czegoś ty jej nagadał, Smarku?! -zapytał ostro wkurzony James.
-No gadaj!-warknął i rzucił się na Snape'a z pięściami.
-Ejj.. Stary, spokojniej.-wtrącił się Black. Chciał odciągnąć Pottera od Snape'a, ale on był za bardzo wkurzony. Walnął Severusa w twarz, a z jego nosa poleciała krew.
-Odwal się, Potter!
-Spadaj, Malfoy!- warknął Potter- To sprawa między mną, a Smarkiem!
-On ma na imię Severus.-powiedział spokojnie Regulus Black, młodszy brat Łapy.
-Czego tu szukasz? Nie masz już gdzie węszyć?- zapytał z pogardą Syriusz
-Ty się do mnie nie odzywaj! Splamiłeś honor naszej rodziny!- odkrzyknął piskliwym głosem Black.
-Rodziny?! To nie jest moja rodzina i nigdy nią nie była!
Kiedy Syriusz załatwiał swoje rodzinne sprawy, James na nowo zaczął walkę ze Snapem. W około nich zrobił się już dość duży tłum ludzi. Potter nie zważając na nikogo walną Severusa w twarz. Chłopak uderzył głową w ścianę i zemdlał.
-I co narobiłeś, Potter? Zadowolony z siebie jesteś?- zapytał z pogardą Malfoy. 
-Dobra stary, przegiąłeś.-powiedział ostro Syriusz i odciągnął Rogacza od sporego tłumu uczniów.

-James!-krzyknęła Lily i przytuliła się do niego mocno.- Coś ty najlepszego narobił?-zapytała cicho, widząc, jak James ma
rozciętą wargę i z jego czoła spływa stróżka krwi.
-To nic takiego.-szepnął i odsunął ją od siebie składając na jej ustach lekki pocałunek. Wszyscy spojrzeli na nich zaciekawieni i zdziwieni jednocześnie. Wszyscy czekali na wybuch Rudej. Wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha.
-Chyba trzeba im powiedzieć, bo się na nas dziwnie patrzą.
-W pociągu.-powiedział i pociągnął ją za rękę.

Weszli do pociągu, w poszukiwaniu wolnego przedziału. Wreszcie znaleźli Petera siedzącego samotnie w przedziale.
-Ooo.. Glizduś! Wpuścisz nas?-zapytał uroczo Łapa
-Łapa! Jasne siadajcie- powiedział i uprzątnął trochę swoje ciastka i inne słodycze.
-Eeee, Rogacz, Lily co to miało być to na peronie?-zapytał zdezorientowany Black
-Aaaa, to- James i Lily wymienili spojrzenia- bo my wam nie powiedzieliśmy, ale jesteśmy razem od kilku dni..-powiedziała Ruda.
-Co?! Czemu nam nie powiedzieliście?-zapytał Remus urażony
-Bo to miała być tajemnica, ale na peronie się wydało-powiedziała Lilka i jej policzki zapłonęły czerwienią
-Dobra, dobra.. James trzeba to opić!-krzyknął Łapa
-Tia..-mruknął i posadził sobie Evans na kolanach- może kiedyś..
Przyjaciele wybuchli  śmiechem, a Lily przytuliła się mocniej do Jamesa.
Reszta drogi do zamku minęła im bardzo przyjemnie. Śmiali się, grali w butelkę i wkurzali ślizgonów (szczególnie James
i Syriusz). Kiedy dojeżdżali do szkoły, za oknem robiło się już ciemno. Dziewczyny wyprosiły chłopaków z przedziału i się
przebrały. Kiedy dojechali na stację usłyszeli donośny głos Rubeusa Hagrida, gajowego Hogwartu.
-Pirszoroczni, pirszoroczni do mnie!
Lily złapała swojego chłopaka za rękę i pobiegli do Hagrida.
-Hej Hagrid!-zawołała Lily, nadal nie puszczając reki Jamesa
-Cholibka Lily! Ale ty urosłaś. I James!-uścisnął ich oboje-Mam nadzieję, że nadmiar nauki w tym roku nie przeszkodzi
wam w odwiedzeniu starego przyjaciela?-zapytał
-Oczywiście, że nie Hagridzie.-powiedział Potter.-Musimy już iść. Do zobaczenia.
-Paa!-zawołała Lilka i trzymając się za ręce poszli do swoich przyjaciół.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tiara Przydziału jak zwykle zaczęła śpiewać swoją piosenkę.
Lat temu tysiąc z górą,
Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły
 Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
„Razem będziemy budować!
Wiedzy pochodnię nieść!
Razem będziemy nauczać
I wspólne życie wieść”.
Gdzie szukać takiej zgody
I tak głębokiej przyjaźni:
Czworo myślących zgodnie
I nie znających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali sie nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce sie rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce,
Każdy przy swoim wyborze
Do końca upiera się.
Slytherin przyjmuje takich,
Co maja czysta krew,
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech,
Ravenclaw bystrych ceni,
Gryffindor dzielnych chce,
A Hufflepuff resztę uczy
Wszystkiego co sama wie.
Tak więc spór zakończono
I przyjaźń sie umocniła,
Na wiele lat powróciła.
Lecz później znów niezgoda
 Wśródczworga sie zakrada,
Na błędach wykarmiona,
Czai się w sercach zdrada.
Domy, co jak filary
Dzielnie wspierały szkołę,
Zaczęły sobie nawzajem
Narzucać swoja wolę.
I już sie wydawało,
Że koniec szkoły bliski,
Że odtąd druh druhowi
Stanie sie nienawistny,
Że miecz o miecz uderzy
I wnet poleje sie krew,
Gdy wtem Slytherin stary
Odchodzi z zamku precz.
I choć ucichły waśnie,
 choć spory wygaszono,
Odtąd we wspólnym dziele
Juz sie nie jednoczono.
I dotąd zgodna czwórka
Niezgodna trójką się stała,
I odtąd domy Hogwartu
Dzieli różnica niemała.
A teraz mnie posłuchajcie,
Wybiła wasza godzina,
Teraz Tiara Przydziału
  Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
  dziś wobec was wypełnię.
Tak jak mi rozkazano,
Na domy was podzielę ,
  choć nie wiem , czy przypadkiem
Przyjaciół nie rozdzielę.
  choć nie wiem, czy mój wybór
Do zguby wiedzie wprost.
Musze wyboru dokonać,
Bo taki już mój los.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg z zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios,
Musimy sie zjednoczyć,
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam cała prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam.
*
-Nie sądzicie, że to trochę dziwne?-spytał Syriusz
-Ale to, że tiara kazała nam się jednoczyć?
-Noo..-odpowiedział inteligentnie.
-Myślę, że to przez Voldemorta. Coraz więcej słyszy się o napaściach na mugoli.. Nawet moi rodzice podejrzewają, że coś
niedobrego się dzieje.-powiedziała Lil.
Ceremonia przydziału skończyła się w tym roku dość szybko. Zjedli ucztę. Dumbledore wszedł na podest i powiedział
-Witajcie w Hogwarcie! W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy i Bal Siódmoklasistów! Na Bal Siódmoklasistów idą tylko uczniowie klas siódmych i zaproszeni uczniowie z klas nie niższych niż piąta! Jak zwykle pan Filch kazał przypomnieć, uczniom klas pierwszych i starszych-tu spojrzał na Huncwotów, którzy uśmiechnęli się do niego niewinnie- że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony! A teraz prefekci poszczególnych domów odprowadzą uczniów do pokojów wspólnych!
Lily i Remus zerwali się z miejsc, ponieważ oni pełnili funkcje prefektów, i zawołali do siebie uczniów.
-Pierwszoroczni przodem! Ustawcie się za mną parami i idziemy!-krzyknął Lunatyk.

-To jest Gruba Dama! Żeby wejść do pokoju wspólnego trzeba podać jej hasło. Będzie ono co kilka tygodni zmieniane. Ja i Remus- tu wskazała ręką na Lupina- będziemy was o tym na bieżąco informować. BUDYŃ ŚLIWKOWY. To jest hasło. Proszę wchodzić, tylko powoli, żeby nikt się nie przewrócił. Dormitoria chłopców są po lewej, a dziewcząt po prawej. Nie radzę chłopcom próbować chodzić do dormitorium dziewczyn po ciszy nocnej. Jak chcecie wiedzieć dlaczego, spytajcie starszych kolegów.-tu spojrzała na Huncwotów- Dobra to tyle. Wasze rzeczy czekają na was na górze. Teraz idźcie już spać, bo jutro rozpoczynają się zajęcia. Śniadanie trwa od 8:30 do 9:30. Dobranoc!-powiedziała i opadła ciężko na fotel.
-Co Liluś? Zmęczyła cię rola prefekta?-zapytał Potter.
-A żebyś wiedział.-westchnęła Lily- A Remus nawet nie próbował mi pomóc.-powiedziała z wyrzutem i spojrzała ostro na Lupina.
-No co? Radziłaś sobie bardzo dobrze.-Uśmiechnął się do niej niewinnie.
-Dobra, dobra... A teraz idę już spać. Dobranoc.-powiedziała i odwróciła się w stronę schodów do swojego dormitorium. James zatrzymał ją i odwrócił do siebie przodem.
-A ze mną się nie pożegnasz?-zapytał cicho.
Lilka pocałowała go w usta. "Tylko, żeby ktoś tego nie zauważył"-pomyślała. Oderwała się od niego i uśmiechnęła się promiennie. Poszła do swojego dormitorium i od razu zasnęła.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Rogacz, jak ci się to udało?-zapytał ciekawie Łapa, kiedy byli już w swoim dormitorium.
-Ale, że Lily? Ona sama tego chciała.-powiedział triumfalnie
-Taa, już ci wierzę. Jakiego eliksiru miłosnego użyłeś?-wtrącił się do rozmowy Remus
-Żadnego. Odczepcie się!-warknął James i zasunął się kotarami w swoim łóżku.
_____
*piosenkę Tiary 'zapożyczyłam' z Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa :))

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 3.

"Ale ja nie chcę być TYLKO PRZYJACIÓŁKĄ!"

Wstała o 10 i poszła do łazienki się umyć. Przebrała się i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Po chwili postanowiła, że pójdzie
na dół. "Może trzeba w czymś pomóc pani Potter?"-pomyślała. Zeszła i zobaczyła Jamesa ze swoją mamą. Rozmawiali.
Stwierdziła, że nie będzie im przeszkadzać. Już miała iść z powrotem na górę, ale zatrzymał ją głos Rogacza.
-Lily, zaczekaj!
Odwróciła się i zobaczyła Jamesa i uśmiechająca się w ich stronę panią Potter.
-Porozmawiamy?-zapytał z nadzieją.
-Jasne.-powiedziała. Sama miała zamiar go o to poprosić.
-Nie zmarnuj tego, Jimmi.-usłyszała głos jego matki.

-O czym chciałeś ze mną porozmawiać?-zapytała po dłuższej chwili ciszy. Nic nie odpowiedział.
-James!-krzyknęła ze złością. -Chciałeś sobie tutaj ze mną pomilczeć?
-Nie.-odpowiedział w końcu.- Lily, ja wiem, że się ciebie za bardzo czepiałem. Przepraszam. Dopiero niedawno to
zrozumiałem. Przepraszam. Kocham cię, i chcę żebyś była szczęśliwa. Może zostaniemy tylko przyjaciółmi? Nie chcę cię
do niczego zmuszać.-powiedział i spuścił wzrok.
-Przyjaciółmi?
-Ja oczywiście zrozumiem jeżeli nie będziesz tego chciała. Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa.
-Ale ja nie chcę być TYLKO PRZYJACIÓŁKĄ!-krzyknęła Lilka
-Naprawdę?-ożywił się James i spojrzał jej w oczy. Piękne, zielone oczy.
-Naprawdę. Ja sama nie wiem jak ci to powiedzieć. Myślałam o tobie w wakacje i już nie mogłam się doczekać na spotkanie
z tobą. Dlatego zgodziłam się, żeby do ciebie przyjechać. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale tęskniłam za tobą. Czekałam,
aż znów zaczepisz mnie z tym swoim "Evans, umówisz się ze mną?"-uśmiechnęła się- Jeszcze wczoraj myślałam, że
jestem czymś w formie wyzwania, że chcesz mnie zapisać tylko do swojej kolekcji. Dopiero Dorcas uświadomiła mi, że
ty na prawdę mnie kochasz. I chciałabym ci coś wyznać.-oczy Jamesa zrobiły się duże- Też cię kocham, James.-powiedziała
i zaczerwieniła się po same cebulki włosów. Patrzyła w jego piękne oczy i zauważyła jak błyszczą ze szczęścia. Czekała na
jego reakcję.
-Naprawdę? Nie oszukujesz mnie?-zapytał ponownie chłopak, nie wierząc własnym uszom.
-Tak. Ale nikomu ani słowa, na razie. Mogę na ciebie liczyć?
-Jasne.-uśmiechnął się promiennie- Nadal nie mogę w to uwierzyć. Lily Evans mnie kocha!-wykrzyknął ze szczęściem.
-Ciszej! Obiecałeś.-fuknęła i odwróciła się od niego, udając obrażoną. Podszedł do niej i przytulił ją w pasie.
-Wiem. Po prostu nie mogę uwierzyć w to szczęście.-powiedział cicho do jej ucha.
-Kocham cię, James-powiedziała. Wspięła się na palce i pocałowała go w usta.
-Też cię kocham, Rudzielcu.-powiedział- Dobrze całujesz.-powiedział i uśmiechnął się po huncwocku.
Lily dała mu kuśkańca w bok i powiedziała.-Ty też.
Uśmiechnięci ruszyli w stronę domu Potterów.
-Cześć mamo! Już jesteśmy!-krzyknął. Pani Potter wyszła z kuchni i spojrzała na parę. James powiedział ciche "Dziękuję"
i razem ruszyli budzić resztę imprezowiczów.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Za co ty dziękowałeś mamie?-zapytała Lily
-Słyszałaś? Pamiętasz, że jak przyszłaś to z nią rozmawiałem.
-A co ja mam z tym wspólnego?-zapytała Lilka z ciekawością.
-Rozmawialiśmy o tobie. Mama uświadomiła mi, chociaż już wcześniej to wiedziałem, że głupio się zachowywałem, jak
tak ciągle za tobą latałem. Powiedziała, że jesteś bardzo miła.-uśmiechnął się do niej uroczo- To właśnie ona podsunęła mi
pomysł o zaprzyjaźnieniu się, żebyś mogła poznać mnie z innej strony. Wiem, że widziałaś we mnie napuszonego idiotę.
Powiedziała, że najlepszym wyjściem będzie właśnie przyjaźń. Nie wierzyłem, że to się uda. A jednak!-powiedział
z uśmiechem za co dostał kuśkańca w bok.-Wtedy weszłaś ty i kazała mi do ciebie iść i z tobą porozmawiać. Zgodziłem siś,
bo sam już miałem cię o to poprosić. I o to jej w tedy chodziło, jak krzyknęła za nami "Nie zmarnuj tego, Jimmi!". Pamiętasz?-
Evans kiwnęła głową-I tak w sumie, to już wszystko. Teraz trzeba obudzić resztę-powiedział i wskazał ręką na drzwi.
-Wiem. Tylko pamiętaj o naszej umowie. Na razie NIKT nie może się dowiedzieć, że jesteśmy razem. Zgoda?-zapytała
-Tak, tak. Przecież pamiętam.-odpowiedział jej znudzonym głosem.

Weszli do pokoju chłopaków i zauważyli, że już nikt nie śpi. Usiedli na podłodze obok swoich przyjaciół.
-Gdzie byliście?-zaciekawił się Syriusz.
-Na spacerze.-odpowiedziała szybko Lily i pokręciła przecząco głową w stronę Jamesa.
-Razem?!-zapytała Dorcas.
-Tak. Czy to takie dziwne, że przyjaciele idą na spacer?-zapytał z udawaną ciekawością Potter.
-Przyjaciele?!- zapytał Łapa
-Tak.- odpowiedziała i spojrzała na przyjaciółkę wzrokiem "później ci powiem"
-No nie...-odpowiedziała Dor.
-No widzisz.-uśmiechnął się i mrugną jednym okiem do Rudej, która uśmiechnęła się do niego.
-Wy coś kręcicie.-odparł Remus przyglądając się uważnie przedrzeźniającej się dwójce.
-My? Ojj Remi, jak możesz nas o coś takiego posądzać?-zapytała Lily urażonym głosem.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Lunatyk zaczerwienił się.
-Ja po prostu..-zaczął się tłumaczyć- nigdy się przecież dobrze nie dogadywaliście.-mruknął.
-Ludzie się zmieniają, Lunio. Nie wiedziałeś o tym?-zapytał James
-Ojj dobra, dobra. Ja też widzę, że nie mówicie całej prawdy.-stanęła w obronie Remusa, Ann.
-Przecież nigdy byśmy was nie okłamali-powiedziała Evans.
Nikt już więcej nie drążył tego tematu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatni tydzień wakacji minął bardzo szybko. Już dzisiaj mieli jechać do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Wszyscy niezmiernie się cieszyli, ale też martwili. W końcu byli już na siódmym roku. Nie dość, że mają OWUTEMY to
jeszcze nie mogli się przyzwyczaić do myśli, że to już ostatni rok razem. Właśnie wybiła 10.
-To co ferajna? Zbieramy się?-zapytał dziarskim tonem Potter.
-Jasne.-przytaknęli mu wszyscy.
-James, Syriusz proszę was, mniej kawałów, więcej nauki. Przekażcie Peterowi, żeby się zdrowo odżywiał, bo znowu się
rozchoruje. Remus przypilnuj ich! Dorcas, ucz się pilnie, Ann tak samo a ty droga Lily przypilnuj dziewczynek i Jamesa-tu
mrugnęła okiem do Rudej- Do zobaczenia w święta!-krzyknęła jeszcze na odchodne. Syriusz przywołał Błędnego Rycerza.
Wszyscy wpakowali się do niego razem z kuframi i krzyknęli.-King Kross!
Nie minęło 20 minut i już byli na miejscu, Chłopcy pomogli dziewczynom wypakować kufry i ruszyli na peron. Rozejrzeli się
dookoła czy nie ma żadnego mugola w okolicy i przeszli przez barierkę na peron 9 i 3/4.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Specjalna dedykacja dla Jodły i Frani ;** Przepraszam, że nie dodałam w poniedziałek, ale nie miałam czasu ;/ Następny post w poniedziałek (mam nadzieję). Komentujcie ;33